... wówczas bierze mnie na rozmyślania.
Rok ten był dziwny, ni to radosny, ni to smutny.
Był to dla mnie przede wszystkim bardzo intensywny czas. Wróciłam do pracy na pełen etat doceniając każdą chwilę z dzieckiem, która mi umyka...
Był to też rok selekcji znajomości i przyjaźni, tego faktu jakoś dotychczas nie mogę przeboleć, ale podobno czas leczy rany.
Tworząc kalendarz dla nas i Rodziców na kolejny rok przekonałam się jak Mały zmienił się przez ostatni czas. On pokonał prawdziwe mile świetlne od tego, jakim Go zastał 2014 rok. Dla nas rok to nic szczególnego, dla takich dzieciaków to ogrom godzin i dni.
Czego chciałabym sobie, mojej rodzinie i Wam życzyć?
Miłości i zdrowia, choć niekoniecznie w tej kolejności.
Chciałabym również życzyć sił na pokonywanie codziennych trudności i radości z małych rzeczy.
Dziękuję Tym, którzy zawędrowali do tego mojego małego wirtualnego świata na chwilę lub na dłużej :*
środa, 31 grudnia 2014
wtorek, 30 grudnia 2014
leczenie ząbków w narkozie u dziecka
Witajcie!
Dziś u nas dużo się działo, Mały miał zabieg stomatologiczny w całkowitej narkozie. Niestety jego sytuacja była na tyle tragiczna, że musieliśmy się zdecydować na to dość drastyczne rozwiązanie. Na szczęście trafiliśmy do bardzo sympatycznej, a co najważniejsze profesjonalnej przychodni, gdzie bardzo dobrze się nami zaopiekowano.
Przed...
Jeszcze w domku przed zabiegiem nakleiliśmy Małemu plastry Emla na rączkę, aby znieczulić miejsca wkłucia, Nie obyło się bez walk, ponieważ dziecko nie lubi plasterków. Następnie pojechaliśmy na miejsce, gdzie podano Mu coś jakby głupi jaś, Mały dostał rozluźnienia mięśni, delikatnej głupawki i padł. Półprzytomnego na salę zabiegową zaniósł Go mój mąż, ponieważ dla mnie okazało się to za trudne (poryczałam się z nerwów). Tam był z nim do czasu podania tlenu przez maskę.
W trakcie...
W tracie to ja siedziałam na kanapie i gryzłam paznokcie. I trwało to 2 godziny zatem stres niemały..
Po..
Wybudzanie z narkozy to straszny stres. I nie myślę tu o sobie, ale o moim przerażonym synku. Najważniejsze, ze po godzinie trafiliśmy do domku, gdzie dziecko położyło się w łóżku i oglądało koparki. Póki co cały czas plączą mu się nóżki, przewraca się, Ale nie wymiotował, gorączki nie ma, obrzęku też nie.. Oby tak dalej. Pokazuje co prawda, że go boli (wyrwano mu 4 górne siekacze), ale najważniejsze, że jesteśmy już po. Teraz tylko czas na zmianę nawyków. (Ale mi się to lekko napisało, gorzej będzie w rzeczywistości...)
Dziś u nas dużo się działo, Mały miał zabieg stomatologiczny w całkowitej narkozie. Niestety jego sytuacja była na tyle tragiczna, że musieliśmy się zdecydować na to dość drastyczne rozwiązanie. Na szczęście trafiliśmy do bardzo sympatycznej, a co najważniejsze profesjonalnej przychodni, gdzie bardzo dobrze się nami zaopiekowano.
Przed...
Jeszcze w domku przed zabiegiem nakleiliśmy Małemu plastry Emla na rączkę, aby znieczulić miejsca wkłucia, Nie obyło się bez walk, ponieważ dziecko nie lubi plasterków. Następnie pojechaliśmy na miejsce, gdzie podano Mu coś jakby głupi jaś, Mały dostał rozluźnienia mięśni, delikatnej głupawki i padł. Półprzytomnego na salę zabiegową zaniósł Go mój mąż, ponieważ dla mnie okazało się to za trudne (poryczałam się z nerwów). Tam był z nim do czasu podania tlenu przez maskę.
W trakcie...
W tracie to ja siedziałam na kanapie i gryzłam paznokcie. I trwało to 2 godziny zatem stres niemały..
Po..
Wybudzanie z narkozy to straszny stres. I nie myślę tu o sobie, ale o moim przerażonym synku. Najważniejsze, ze po godzinie trafiliśmy do domku, gdzie dziecko położyło się w łóżku i oglądało koparki. Póki co cały czas plączą mu się nóżki, przewraca się, Ale nie wymiotował, gorączki nie ma, obrzęku też nie.. Oby tak dalej. Pokazuje co prawda, że go boli (wyrwano mu 4 górne siekacze), ale najważniejsze, że jesteśmy już po. Teraz tylko czas na zmianę nawyków. (Ale mi się to lekko napisało, gorzej będzie w rzeczywistości...)
żródło: mareklenc.blogspot.com |
niedziela, 28 grudnia 2014
moje blogowanie...
I co ja robię tu? UUU... taka melodia mi zaświtała w głowie, gdy weszłam na blogera...
Koniec roku skłania do refleksji, zastanowienia nad sensem i celem dotychczasowych poczynań.
I tak pisuje bloga od ponad roku (celowo użyłam słowa "pisuję" zamiast "pisać", bo moja aktywność nie jest regularna) nie mam planu o czym mam pisać, a o czym nie. Daleko mi do Blogerek planujących swoje posty, co kiedy i jak ma się ukazać. Moje wpisy są spontaniczne, i nie ma co ukrywać, dość chaotyczne. Piszę wtedy, gdy czuję, że chciałabym coś napisać. I tak naprawdę sama myśl co to ma być wychodzi sama.
Moim tekstom brakuje wiele do kategorii myśli objawionych, nie są one poradnikiem jak żyć i w niewielkim stopniu odzwierciedlają moje życie. Mój znajomy, jak usłyszał, że bloguję stwierdził, że pewnie piszę o pieluchach. Tymczasem mój blog nie jest typowym blogiem pateringowym. Nie jest też formą pamiętnika, bo brak w nim systematyczności. I tak nie jestem póki co w stanie go nijak zakwalifikować.
Cały czas szukam siebie. Siebie w sensie życiowym, blog to jedynie okazja, by niektóre myśli wypowiedzieć na głos, albo pisząc systematyzować.
Nie wiem czy Nowy Rok przyniesie jakieś zmiany, czy będę pisać więcej, czy może nie będę pisać wcale.
Jakoś tak dużo dziś u mnie tych "nie wiem"
Koniec roku skłania do refleksji, zastanowienia nad sensem i celem dotychczasowych poczynań.
I tak pisuje bloga od ponad roku (celowo użyłam słowa "pisuję" zamiast "pisać", bo moja aktywność nie jest regularna) nie mam planu o czym mam pisać, a o czym nie. Daleko mi do Blogerek planujących swoje posty, co kiedy i jak ma się ukazać. Moje wpisy są spontaniczne, i nie ma co ukrywać, dość chaotyczne. Piszę wtedy, gdy czuję, że chciałabym coś napisać. I tak naprawdę sama myśl co to ma być wychodzi sama.
Moim tekstom brakuje wiele do kategorii myśli objawionych, nie są one poradnikiem jak żyć i w niewielkim stopniu odzwierciedlają moje życie. Mój znajomy, jak usłyszał, że bloguję stwierdził, że pewnie piszę o pieluchach. Tymczasem mój blog nie jest typowym blogiem pateringowym. Nie jest też formą pamiętnika, bo brak w nim systematyczności. I tak nie jestem póki co w stanie go nijak zakwalifikować.
Cały czas szukam siebie. Siebie w sensie życiowym, blog to jedynie okazja, by niektóre myśli wypowiedzieć na głos, albo pisząc systematyzować.
Nie wiem czy Nowy Rok przyniesie jakieś zmiany, czy będę pisać więcej, czy może nie będę pisać wcale.
Jakoś tak dużo dziś u mnie tych "nie wiem"
środa, 24 grudnia 2014
czwartek, 18 grudnia 2014
no i stuknęło nam 25...
Mój Malec ma już skończone 25 miesięcy... Tylko czekać, aż będziemy świętować 25 lat..
Jeszcze całkiem niedawno liczyłam każdy miesiąc Jego życia, sprawdzałam w sieci, czy rozwija się prawidłowo, a teraz chyba już wyluzowałam.
Jeszcze całkiem niedawno liczyłam każdy miesiąc Jego życia, sprawdzałam w sieci, czy rozwija się prawidłowo, a teraz chyba już wyluzowałam.
poniedziałek, 8 grudnia 2014
kilka wieści od nas
Oj zapracowana jestem ostatnio, koniec semestru czai się za rogiem i jak to zwykle o tej porze dzieje się.
Dodatkowo coś nieco poprzestawiało się mojemu dziecku i chodzi spać o 23! Nie mam za to zbyt wiele czasu dla siebie, a tym bardziej jakoś tak nie wystarcza mi czasu na efektywne bywanie w blogosferze.
Dodatkowo cały czas ogarniamy kwestie dentystyczne, przede wszystkim Małego, ale i ja się za siebie wzięłam. Ostatecznie cały czas czekamy na wizytę u anestezjologa, ale decyzja podjęta- jeśli się zgodzi Mały będzie miał zabieg w pełnej narkozie. (ale o tym w innej notce)
To tak pokrótce..
Dodatkowo coś nieco poprzestawiało się mojemu dziecku i chodzi spać o 23! Nie mam za to zbyt wiele czasu dla siebie, a tym bardziej jakoś tak nie wystarcza mi czasu na efektywne bywanie w blogosferze.
Dodatkowo cały czas ogarniamy kwestie dentystyczne, przede wszystkim Małego, ale i ja się za siebie wzięłam. Ostatecznie cały czas czekamy na wizytę u anestezjologa, ale decyzja podjęta- jeśli się zgodzi Mały będzie miał zabieg w pełnej narkozie. (ale o tym w innej notce)
To tak pokrótce..
poniedziałek, 1 grudnia 2014
wtorek, 25 listopada 2014
o wszystkim i o niczym?
Od pewnego czasu nie mogę dojść do ładu i składu sama ze sobą...
Chodzę jakaś taka przytłumiona nieco, czuję się jakbym cały czas była do tyłu z pracą, a w domu dziecko domaga się ode mnie uwagi,
Próbowałam się samo-dyscyplinować, próbowałam walczyć z zbyt krótka dobą, ale jakoś tak nie daję rady.
Stale coś wisi nade mną, ale jednocześnie brakuje mi motywacji, żeby cokolwiek zmienić... Przy tym zaniedbuję nieco pracę, dziecko, siebie , męża, no i moje blogowanie ( moje okno na świat) też...
Ehh...
Chodzę jakaś taka przytłumiona nieco, czuję się jakbym cały czas była do tyłu z pracą, a w domu dziecko domaga się ode mnie uwagi,
Próbowałam się samo-dyscyplinować, próbowałam walczyć z zbyt krótka dobą, ale jakoś tak nie daję rady.
Stale coś wisi nade mną, ale jednocześnie brakuje mi motywacji, żeby cokolwiek zmienić... Przy tym zaniedbuję nieco pracę, dziecko, siebie , męża, no i moje blogowanie ( moje okno na świat) też...
Ehh...
poniedziałek, 24 listopada 2014
tragedia... dentystyczna naturalnie, czyli rzecz o protezie dziecięcej
Byliśmy ostatnio u Pani profesor skonsultować ząbki Małego.
To, że ma próchnicę nie jest niczym nowym. Wszak od paru miesięcy jesteśmy regularnie u dentysty- lapisowanie i lakierowanie to niemalże rytuał.
No ale, że jest tak źle nie podejrzewałam.
Na początek prosta arytmetyka. Mały ma 16 zębów, z czego 10 (!) jest do leczenia.
Co z pozostałą 6? Ano, one z kolei są do WYRWANIA.
Musimy wyrwać jedynki górne, dwójki górne i jak już pojawią się piątki na górze, to czwórki też...
A co później? Proteza dziecięca.. u dwulatka...
Jestem przerażona i zła...
To, że ma próchnicę nie jest niczym nowym. Wszak od paru miesięcy jesteśmy regularnie u dentysty- lapisowanie i lakierowanie to niemalże rytuał.
No ale, że jest tak źle nie podejrzewałam.
Na początek prosta arytmetyka. Mały ma 16 zębów, z czego 10 (!) jest do leczenia.
Co z pozostałą 6? Ano, one z kolei są do WYRWANIA.
Musimy wyrwać jedynki górne, dwójki górne i jak już pojawią się piątki na górze, to czwórki też...
A co później? Proteza dziecięca.. u dwulatka...
Jestem przerażona i zła...
poniedziałek, 17 listopada 2014
jak ten czas leci.. mój syn ma 2 lata
Moje dziecko dziś skończyło 2 lata...
Dwa lata temu wywrócił się mój świat, by już zupełnie nie przypominać tego, co było...
Jakie były te 2 lata? Szczęśliwe, ale zarazem trudne. Co więcej, jest we mnie przeświadczenie, że następne wcale nie będą mi się kojarzyły z innymi uczuciami.
A czego sobie i Jemu życzę?
Spokoju, zdrowia i miłości...
Dwa lata temu wywrócił się mój świat, by już zupełnie nie przypominać tego, co było...
Jakie były te 2 lata? Szczęśliwe, ale zarazem trudne. Co więcej, jest we mnie przeświadczenie, że następne wcale nie będą mi się kojarzyły z innymi uczuciami.
A czego sobie i Jemu życzę?
Spokoju, zdrowia i miłości...
niedziela, 2 listopada 2014
za krótki dzień..
Po powrocie do pracy dni mijają mi jak szalone. Co prawda nie było mnie raptem 4 dni, a nagle mma tyle zaległości jakby nie było mnie miesiąc.
Zastanawiam się jak to jest, że pomimo tego, że mamy już listopad ja nadal nie ogarniam. Jakoś tak mi się poprzestawiały priorytety...
Zastanawiam się jak to jest, że pomimo tego, że mamy już listopad ja nadal nie ogarniam. Jakoś tak mi się poprzestawiały priorytety...
środa, 29 października 2014
jest lepiej
Po kilku dniach dosyć ciężkich powoli wracamy do normalności.
Szymek czuje się już lepiej, a ja wracam jutro do pracy (byłam na L4). Cieszy mnie to, że apatyt mu wrócił, bo przez 3 dni żywił się chyba powietrzem, pić też nie chciał.
Przestraszyłam się po pierwszej wizycie u lekarza, gdy okazało się, że ma zaczerwienione ucho.
W tamtym roku zaczęliśmy chorowanie właśnie od ucha, no i to trwało w sumie do lutego.
Zastanawia mnie bardzo obecna praktyka pediatrów. Ja rozumiem, że nie zawsze powinno się podawać antybiotyk. Ale wg mnie antybiotyk jest "bezpieczniejszy" niż steryd. A już po raz kolejny dostaliśmy steryd jako lek.
Szymek czuje się już lepiej, a ja wracam jutro do pracy (byłam na L4). Cieszy mnie to, że apatyt mu wrócił, bo przez 3 dni żywił się chyba powietrzem, pić też nie chciał.
Przestraszyłam się po pierwszej wizycie u lekarza, gdy okazało się, że ma zaczerwienione ucho.
W tamtym roku zaczęliśmy chorowanie właśnie od ucha, no i to trwało w sumie do lutego.
Zastanawia mnie bardzo obecna praktyka pediatrów. Ja rozumiem, że nie zawsze powinno się podawać antybiotyk. Ale wg mnie antybiotyk jest "bezpieczniejszy" niż steryd. A już po raz kolejny dostaliśmy steryd jako lek.
szczęśliwe dziecko w ramionach Taty... |
sobota, 25 października 2014
bilans chorowania
Mam jazdę bez trzymanki...
I tak mnie skusiło do arytmetyki.
I tak mnie skusiło do arytmetyki.
chore dziecko + chory mąż = dwoje chorych dzieci w domu
lub inaczej
chore dziecko + chory mąż = bardzo zmęczona mama i żona
A jak u Was?
czwartek, 23 października 2014
sezon na chorowanie uważam za otwarty
Jakoś tak szaro- buro się zrobiło.. I w dodatku zimno też.
Niemniej skoro większość szkół wychowywania i hartowania dzieci mówi o tym, żeby wychodzić na dwór niezależnie od warunków, to wychodziliśmy.
Tylko Mały ma bardzo niezahartowany organizm..
I tak chorujemy. Jest katar, kaszel, gorączka, przekrwione ucho i marudzenie...
Strasznie mi go szkoda, że tak cierpi.. Mam nadzieję, że to minie szybko.
Chyba czas najwyższy włączyć na stałe tran...
A Wy macie jakieś sprawdzone sposoby dla Maluchów?
A mnie boli ząb.
Niemniej skoro większość szkół wychowywania i hartowania dzieci mówi o tym, żeby wychodzić na dwór niezależnie od warunków, to wychodziliśmy.
Tylko Mały ma bardzo niezahartowany organizm..
I tak chorujemy. Jest katar, kaszel, gorączka, przekrwione ucho i marudzenie...
Strasznie mi go szkoda, że tak cierpi.. Mam nadzieję, że to minie szybko.
Chyba czas najwyższy włączyć na stałe tran...
A Wy macie jakieś sprawdzone sposoby dla Maluchów?
A mnie boli ząb.
poniedziałek, 20 października 2014
akcja TATA
Moje dziecko mnie zdradza.
Do niedawna to Mama, mami, czy mamu było hitem...
A teraz?
Dziecię budzi się, ze słowem "tati" na ustach. I to nie byle jakim "tati", ale słodkim, pieszczotliwym brzmieniem.
I tak przez cały dzień..
I tak tęsknię za słodkim "mami"...
Do niedawna to Mama, mami, czy mamu było hitem...
|
Dziecię budzi się, ze słowem "tati" na ustach. I to nie byle jakim "tati", ale słodkim, pieszczotliwym brzmieniem.
I tak przez cały dzień..
I tak tęsknię za słodkim "mami"...
piątek, 17 października 2014
jak ten czas leci...
Dopiero co było lato, świeciło słonko, było ciepło i przyjemnie...
teraz za to jesień w pełni...
ale ja na przekór wszystkiemu kilka kadrów z pewnego wrześniowego popołudnia...
ach..
teraz za to jesień w pełni...
ale ja na przekór wszystkiemu kilka kadrów z pewnego wrześniowego popołudnia...
ach..
Stylizacja (hihi):
spodnie, koszula, czapka H&M
buty PEPCO
Mój telefon niestety robi nieostre zdjęcia...
niedziela, 12 października 2014
trudna codzienność
Codziennie obiecuję sobie, że coś napiszę...
I jak dotąd codziennie kończyło się na obietnicach.
Wracam do codzienności.
Od mojego ostatniego wpisu wpisu minęło wiele czasu, wiele słów padło...
Wpis usuwam, nie chcę wracać do tamtych emocji.
Mój dzień wydłużyłam do granic możliwości.
Ciężko jest być względnie perfekcyjnym pracownikiem, super mamą i wspaniałą żoną.
Uczę się balansując na krawędzi własnych możliwości i ograniczeń. Niestety odbywa się to kosztem snu i wiem, że zemści się to na mnie szybciej, niż mi się wydaje...
Dobrze, że póki co jesień jest taka mało jesienna....
I jak dotąd codziennie kończyło się na obietnicach.
Wracam do codzienności.
Od mojego ostatniego wpisu wpisu minęło wiele czasu, wiele słów padło...
Wpis usuwam, nie chcę wracać do tamtych emocji.
Mój dzień wydłużyłam do granic możliwości.
Ciężko jest być względnie perfekcyjnym pracownikiem, super mamą i wspaniałą żoną.
Uczę się balansując na krawędzi własnych możliwości i ograniczeń. Niestety odbywa się to kosztem snu i wiem, że zemści się to na mnie szybciej, niż mi się wydaje...
Dobrze, że póki co jesień jest taka mało jesienna....
poniedziałek, 15 września 2014
niedziela, 14 września 2014
a mój syn będzie premierem
Oj ciężkie czasy nastały dla naszej domowej demokracji. Nastał czas dyktatury.
środa, 10 września 2014
macierzyństwo w biegu
Oj, trudny ten początek dla nas. Ciężko idzie nam przestawianie się na tryb "szkoła".
pożyczone z qulturka.pl |
wtorek, 2 września 2014
płacz dziecka.... płacz matki
Dziś wychodząc do pracy żegnał mnie przejmujący płacz mojego Malucha.
Wsiadłam do windy i poryczałam się ja.
...
Czy jest jakiś sposób, żeby tego uniknąć?
Wsiadłam do windy i poryczałam się ja.
...
Czy jest jakiś sposób, żeby tego uniknąć?
poniedziałek, 1 września 2014
Bo z rodziną czasem nawet do zdjęcia się nie należy ustawiać
Jestem zagubiona, zdruzgotana i smutna.
Pogubiłam się w relacjach z moją rodziną, straciłam relacje z rodzeństwem.
Pogubiłam się w relacjach z moją rodziną, straciłam relacje z rodzeństwem.
czwartek, 28 sierpnia 2014
wtorek, 26 sierpnia 2014
mama wraca do pracy, czyli post na chwilę przed pierwszym dzwonkiem
OJ, wraca. I niby to nie jest nic takiego, bo przecież w ubiegłym roku też pracowała. Ale teraz jest inaczej.
Inaczej, bo na pełen etat. Pełen etat wątpliwości....
Inaczej, bo na pełen etat. Pełen etat wątpliwości....
niedziela, 24 sierpnia 2014
ciągle pada...
Dziś pogoda u nas czysto jesienna, szaro, buro i pada...
Spaceru jednak nie mogliśmy sobie podarować, bo pies ma swoje potrzeby...
Spaceru jednak nie mogliśmy sobie podarować, bo pies ma swoje potrzeby...
sobota, 23 sierpnia 2014
smutny wpis od smutnej mamy
Jakoś tak mi dzisiaj źle, źle bo Mąż wyjechał do pracy na 5 tygodni i zostałam z Młodym sama. Sama nie będę stale, bo wszak zbliża się 1 września i się zacznie, ale smutno mi.
źródło |
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
natłok spraw różnych, czyli ogarniamy się
Mam mnóstwo pomysłów na to, co chciałabym opisać. W sumie na natchnienie też nie narzekam, bo jest.
Ale...
Ale...
źródło: demotywatory.pl |
czwartek, 14 sierpnia 2014
usg piersi, czyli mama u lekarza
Byłam wczoraj na usg piersi.
Poszłam, bo ręce mi puchły i bolała mnie jedna pierś. Mąż twierdził, że pewnie przesadzam i nic nie wyjdzie, ale poszłam.
Poszłam, bo ręce mi puchły i bolała mnie jedna pierś. Mąż twierdził, że pewnie przesadzam i nic nie wyjdzie, ale poszłam.
niedziela, 10 sierpnia 2014
ach, jak przyjemnie...
Jaki jest dziś piękny dzień:) słonko, ciepło...
Poranek mieliśmy bardzo aktywny, bo na dworze.
Była piaskownica, zjeżdżalnie, huśtawka... Fajnie jet mieszkać w miejscu, gdzie jest dużo dzieci. W zasadzie jest ich u nas tyle, że można by było założyć osiedlowe przedszkole.
I tak po potężnej dawce powietrza i zabawy z rówieśnikami mały poszedł drzemać:)
A Wy ja spędzacie niedzielne słoneczne dni?
Pozdrawiam:)
|
Poranek mieliśmy bardzo aktywny, bo na dworze.
Była piaskownica, zjeżdżalnie, huśtawka... Fajnie jet mieszkać w miejscu, gdzie jest dużo dzieci. W zasadzie jest ich u nas tyle, że można by było założyć osiedlowe przedszkole.
I tak po potężnej dawce powietrza i zabawy z rówieśnikami mały poszedł drzemać:)
A Wy ja spędzacie niedzielne słoneczne dni?
Pozdrawiam:)
wtorek, 5 sierpnia 2014
mam 20 miesięcy...
Post nieco zdezaktualizowany, o jakieś 2 tygodnie, ale co:)
Mój chłopczyk jest już naprawdę duży. Tak naprawdę nie zauważyłam tego w domu, dopiero pobyt na wyjeździe mi uzmysłowił mi pewne fakty.
Mój chłopczyk jest już naprawdę duży. Tak naprawdę nie zauważyłam tego w domu, dopiero pobyt na wyjeździe mi uzmysłowił mi pewne fakty.
niedziela, 3 sierpnia 2014
niedziela, 20 lipca 2014
remont & wyjazd
Już jutro zaczyna się domowa rewolucja. Aż mi się oczy cieszą na myśl o nowym, starym mieszkaniu.
I tak z racji, że będzie kucie, zrywanie, malowanie, układanie, podwieszanie i niewiadome jeszcze jakie - anie uciekamy z Małym w świat:)
Zatem do zobaczenia po powrocie:)
I tak z racji, że będzie kucie, zrywanie, malowanie, układanie, podwieszanie i niewiadome jeszcze jakie - anie uciekamy z Małym w świat:)
Zatem do zobaczenia po powrocie:)
piątek, 18 lipca 2014
MAMA MA URODZINY
właśnie dziś skończyłam kolejny rok swojego życia.
Jutro zaczynam nowy.
Data moich urodzin z chwilą pojawienia się Małego jakoś tak straciła na atrakcyjności.
Teraz czas odmierzam liczbą jego uśmiechów, upadków i nowych umiejętności.
Czym są dla mnie urodziny?
Jutro zaczynam nowy.
Data moich urodzin z chwilą pojawienia się Małego jakoś tak straciła na atrakcyjności.
Teraz czas odmierzam liczbą jego uśmiechów, upadków i nowych umiejętności.
Czym są dla mnie urodziny?
środa, 16 lipca 2014
Monotonia na wagę złota...
Minął właśnie drugi tydzień moich wakacji, niby wcześniej też byłam w domu, ale dwa dni mojej pracy skutecznie wytrącały nasz rytm.
A tymczasem jest nudno, ale tak nudno w dobrym tego słowa znaczeniu. Bo nuda w tym wypadku oznacza bezpieczeństwo i spokój. Mamy swój rytm, według którego funkcjonujemy.
A tymczasem jest nudno, ale tak nudno w dobrym tego słowa znaczeniu. Bo nuda w tym wypadku oznacza bezpieczeństwo i spokój. Mamy swój rytm, według którego funkcjonujemy.
sobota, 12 lipca 2014
szkoła ojcostwa, czyli World's Best Father, Dave Engledow
znacie tego Pana? dla mnie On wymiata... I jego córeczka:) ach:)
Oglądałam wywiad z tym Panem, opowiadał jak powstają zdjęcia.
Dla mnie niesamowicie fajne jest ujęcie rodzicielstwa (ojcostwa) w tak bardzo humorystyczny sposób.
Spójrzcie:)
Oglądałam wywiad z tym Panem, opowiadał jak powstają zdjęcia.
Dla mnie niesamowicie fajne jest ujęcie rodzicielstwa (ojcostwa) w tak bardzo humorystyczny sposób.
Spójrzcie:)
I mój hit:
czwartek, 10 lipca 2014
pieluszkowy luz, czyli uczenie samodzielności part I
Czy u Was też tak gorąco? U nas jest ponad 30 stopni w cieniu i tylko czasem powieje delikatny wiatr.
Taka pogoda sprzyja odpieluszkowywaniu. A przynajmniej sprzyjałaby bardziej, gdyby Mały chciał sygnalizować swoje zamiary. Co prawda czasem mu się uda w porę uprzedzić o "E-E", niemniej skuteczność wynosi średnio 20% i sami przyznacie, że nie jest powalająca.
Taka pogoda sprzyja odpieluszkowywaniu. A przynajmniej sprzyjałaby bardziej, gdyby Mały chciał sygnalizować swoje zamiary. Co prawda czasem mu się uda w porę uprzedzić o "E-E", niemniej skuteczność wynosi średnio 20% i sami przyznacie, że nie jest powalająca.
wtorek, 8 lipca 2014
Matka Polka wszechwiedząca
Oj, drażnią mnie takie mamy, choć nie swoim istnieniem, ale swoim mądrzeniem. Ostatnio do ich grona dołączyła moja dość dobra koleżanka i zastanawiam się czy nasza znajomość przetrwa tę próbę.
sobota, 5 lipca 2014
mama vs blogosfera
Jestem na blogerze już 10 miesięcy. Musze przyznać, że dopiero szukam tu swojego miejsca i do końca nie wiem czy go znajdę. Ale pisanie sprawia mi frajdę. Bo piszę, kiedy chcę:)
Mój blog dotychczas odwiedziło 1600 osób, czy to dużo cz mało (ze względu na czas prowadzenia bloga) nie wiem.
Nie poruszam tu tematów kontrowersyjnych, póki co nie zorganizowałam żadnej rozdawajki, sama mam ulubione blogi, ale dość rzadko je komentuję.
Po co mi zatem blogowanie?
Głównie robię to dla siebie. Głównie, ale nie do końca. Jest tak dużo blogujących mam o tak wielu doświadczeniach- jedne są wzniosłe i trudne, inne zupełnie banalne. Moje są zdecydowanie w tej drugiej grupie, choć czasem i ja mam wrażenie, że niebo wali mi się na głowę (jak mawiali Galowie). Ale do czego zmierzam...
Niesamowicie cieszy mnie, kiedy widzę, że blog ktoś odwiedza. Nie wiem, jak długo wytrwam w pisaniu, czy nadal będzie to źródłem jakiś moich fascynacji. Wiem jednak, że funkcjonowanie w blogosferze coś mi daje, coś nieuchwytnego i całkiem miłego- fakt należenia do jakiejś grupy:) Wyjątkowej grupy.
zapraszam Was na fajny tekst o blogerach- taka mała psychoanaliza naszego blogowego półświatka:) klik
Mój blog dotychczas odwiedziło 1600 osób, czy to dużo cz mało (ze względu na czas prowadzenia bloga) nie wiem.
Nie poruszam tu tematów kontrowersyjnych, póki co nie zorganizowałam żadnej rozdawajki, sama mam ulubione blogi, ale dość rzadko je komentuję.
Po co mi zatem blogowanie?
Głównie robię to dla siebie. Głównie, ale nie do końca. Jest tak dużo blogujących mam o tak wielu doświadczeniach- jedne są wzniosłe i trudne, inne zupełnie banalne. Moje są zdecydowanie w tej drugiej grupie, choć czasem i ja mam wrażenie, że niebo wali mi się na głowę (jak mawiali Galowie). Ale do czego zmierzam...
Niesamowicie cieszy mnie, kiedy widzę, że blog ktoś odwiedza. Nie wiem, jak długo wytrwam w pisaniu, czy nadal będzie to źródłem jakiś moich fascynacji. Wiem jednak, że funkcjonowanie w blogosferze coś mi daje, coś nieuchwytnego i całkiem miłego- fakt należenia do jakiejś grupy:) Wyjątkowej grupy.
zapraszam Was na fajny tekst o blogerach- taka mała psychoanaliza naszego blogowego półświatka:) klik
źródło |
piątek, 4 lipca 2014
osiedlowe matki
Mieszkam w podwarszawskiej miejscowości, gdzie przyrost naturalny jest na miejscu II w Polsce, czyli na poziomie 10,3 na 1000 mieszkańców. Jak się tylko wprowadziliśmy (jeszcze bez dziecka) to czułam się tu wyobcowana: po prostu kobiety bez wózka lub bez brzuszka to tu mniejszość.
Mieszkam na młodym osiedlu ( średnia wieku to ok 30 lat) z młodymi rodzicami. Z samego rocznika Małoletniego jest jeszcze 12 sztuk innych małoletnich... Niby fajnie, bo wszyscy mamy podobne doświadczenia, podobne problemy, dzieci mogą się razem bawić i dojrzewać.. Ale..
Oj tych ale jest u mnie dużo. Nie wiem, czy wynika to z mojego charakteru, czasem trudnego, czy z charakteru współmieszkańców...
Generalnie, jeszcze na etapie gondoli tworzyły się kółeczka wzajemnej adoracji. I tak ja nie należałam w sumie do żadnego, bo Mały nie chciał spędzać czasu w wózku, mieliśmy inne pory wychodzenia z racji psa, a jak wychodziliśmy to żeby chodzić (bo pies) a nie stać i gadać.
Myślałam, że zmieni się to jak przejdziemy do spacerówki... Ale nie. Bo wtedy zaczął się etap rywalizacji rozwojowej tzn. a moje już siada, a moje rozmawia, a moje to doktorat mogłoby już napisać. Znacie to? Ja nie lubię takich zestawień, każde dziecko jest inne, każde niepowtarzalne i każde ma swój tryb rozwoju. A i tak jak przyjdzie co do czego to dzieci i tak się ze sobą dogadają...
Teraz jesteśmy już na etapie chodzenia. Szymek chyba nie do końca lubi takie kółeczka adoracji (które tylko rosną w siłę), ma grono kolegów i koleżanek które toleruje, a i tak najfajniej jest mu się bawić z rodzicami. Tym bardziej, że porównywanie trwa w najlepsze, i będzie trwało nadal.
Ale i tak najbardziej drażni mnie to, że kółeczka matek z czasem się zamknęły na nowe inne matki. Niby z tobą gadają, jak jesteś obok, a jak tylko odejdziesz na krok, to jesteś obsmarowana od stóp do głów...
Ehh...
Mieszkam na młodym osiedlu ( średnia wieku to ok 30 lat) z młodymi rodzicami. Z samego rocznika Małoletniego jest jeszcze 12 sztuk innych małoletnich... Niby fajnie, bo wszyscy mamy podobne doświadczenia, podobne problemy, dzieci mogą się razem bawić i dojrzewać.. Ale..
Oj tych ale jest u mnie dużo. Nie wiem, czy wynika to z mojego charakteru, czasem trudnego, czy z charakteru współmieszkańców...
Generalnie, jeszcze na etapie gondoli tworzyły się kółeczka wzajemnej adoracji. I tak ja nie należałam w sumie do żadnego, bo Mały nie chciał spędzać czasu w wózku, mieliśmy inne pory wychodzenia z racji psa, a jak wychodziliśmy to żeby chodzić (bo pies) a nie stać i gadać.
Myślałam, że zmieni się to jak przejdziemy do spacerówki... Ale nie. Bo wtedy zaczął się etap rywalizacji rozwojowej tzn. a moje już siada, a moje rozmawia, a moje to doktorat mogłoby już napisać. Znacie to? Ja nie lubię takich zestawień, każde dziecko jest inne, każde niepowtarzalne i każde ma swój tryb rozwoju. A i tak jak przyjdzie co do czego to dzieci i tak się ze sobą dogadają...
Teraz jesteśmy już na etapie chodzenia. Szymek chyba nie do końca lubi takie kółeczka adoracji (które tylko rosną w siłę), ma grono kolegów i koleżanek które toleruje, a i tak najfajniej jest mu się bawić z rodzicami. Tym bardziej, że porównywanie trwa w najlepsze, i będzie trwało nadal.
Ale i tak najbardziej drażni mnie to, że kółeczka matek z czasem się zamknęły na nowe inne matki. Niby z tobą gadają, jak jesteś obok, a jak tylko odejdziesz na krok, to jesteś obsmarowana od stóp do głów...
Ehh...
wtorek, 1 lipca 2014
powrót & selfie
Witajcie, długo mnie nie było, ale wracam.
Wracam z nową energią i pozytywnym załadowaniem:)
Cieszę się, że znaleźli się tacy, którzy tu zawędrowali, cieszy mnie każdy gość w naszym małym blogowym świecie:)
Wracam z nową energią i pozytywnym załadowaniem:)
Cieszę się, że znaleźli się tacy, którzy tu zawędrowali, cieszy mnie każdy gość w naszym małym blogowym świecie:)
poniedziałek, 23 czerwca 2014
niedziela, 22 czerwca 2014
powrót do rzeczywistości
No i już jesteśmy po urlopie.
Jaki bilans? Chyba dodatni (na pewno dodatni w kilogramach)
Powrót do domu przywitałam z ulgą, nie to żeby źle było, ale w domu lepiej.
Jak już pisałam byliśmy w górach, a dokładniej w Krynicy Zdrój. Było tym fajniej, że mieszkaliśmy u rodziny mojego męża. Mały podbił serca zarówno przyszywanych dziadków, jak i innych gości ich gospodarstwa agroturystycznego. Bajecznie się zmęczyłam pchając wózek, a dzięki wspaniałej kuchni góralskiej szybko odzyskiwałam siły.
Niemniej odpoczynek z dzieckiem, szczególnie tak małym, nie jest odpoczynkiem faktycznym.
Dlaczego?
Każdy dzień musi być podporządkowany rytmowi dnia dziecka. Dodatkowo swoje robi zmiana otoczenia.
Niemniej jestem bardzo dumna z mojego dziecka, bo bardzo szybko się odnalazł w nowej sytuacji. Gdyby jeszcze nie miał ząbkowania (idą piątki :( ) byłoby o niebo lepiej.
Zdjęć mam mało, bo Mały koniecznie chciał się bawić aparatem, a te robione komórką są jeszcze nierozgrywane...
Jaki bilans? Chyba dodatni (na pewno dodatni w kilogramach)
Powrót do domu przywitałam z ulgą, nie to żeby źle było, ale w domu lepiej.
Jak już pisałam byliśmy w górach, a dokładniej w Krynicy Zdrój. Było tym fajniej, że mieszkaliśmy u rodziny mojego męża. Mały podbił serca zarówno przyszywanych dziadków, jak i innych gości ich gospodarstwa agroturystycznego. Bajecznie się zmęczyłam pchając wózek, a dzięki wspaniałej kuchni góralskiej szybko odzyskiwałam siły.
Niemniej odpoczynek z dzieckiem, szczególnie tak małym, nie jest odpoczynkiem faktycznym.
Dlaczego?
Każdy dzień musi być podporządkowany rytmowi dnia dziecka. Dodatkowo swoje robi zmiana otoczenia.
Niemniej jestem bardzo dumna z mojego dziecka, bo bardzo szybko się odnalazł w nowej sytuacji. Gdyby jeszcze nie miał ząbkowania (idą piątki :( ) byłoby o niebo lepiej.
Zdjęć mam mało, bo Mały koniecznie chciał się bawić aparatem, a te robione komórką są jeszcze nierozgrywane...
wtorek, 17 czerwca 2014
mama na urlopie...
Moi chłopcy śpią, zatem mam chwilkę dla siebie i dla blogosfery.
Muszę przyznać, że taki wyjazd to jest to, czego mi było trzeba. Same przygotowanie były straszne, droga na miejsce jeszcze gorsza ( nie sądziłam, że dziecko może się nieprzerwanie awanturować przez trzy godziny).. Ale teraz jest bosko.
Mały ma wielki apetyt, mnie bolą nogi, eM ma zakwasy. Tyle w skrócie. Najważniejsze jest jednak to, że po dwóch dniach niepogody wreszcie świeci piękne górskie słońce:)
A ja łapię dystans. Do siebie i do ludzi. Ach:)
Muszę przyznać, że taki wyjazd to jest to, czego mi było trzeba. Same przygotowanie były straszne, droga na miejsce jeszcze gorsza ( nie sądziłam, że dziecko może się nieprzerwanie awanturować przez trzy godziny).. Ale teraz jest bosko.
Mały ma wielki apetyt, mnie bolą nogi, eM ma zakwasy. Tyle w skrócie. Najważniejsze jest jednak to, że po dwóch dniach niepogody wreszcie świeci piękne górskie słońce:)
A ja łapię dystans. Do siebie i do ludzi. Ach:)
sobota, 14 czerwca 2014
ten pierwszy klaps...
Bicie nie jest metodą wychowawczą- FAKT
Bicie nie rozwiązuje problemów- FAKT
Bicie nie przynosi żadnych wymiernych korzyści- FAKT
Ale dziś Mały dostał pierwszego klapsa i nie jest mi z tym dobrze, choć sama go wymierzyłam. Ale po prostu nie wytrzymałam, no nie dałam rady... I to nie jest usprawiedliwienie, tylko stwierdzenie faktu. Sam klaps mocny nie był, raczej symboliczny, ale niesmak (u mnie wobec samej siebie) zostaje.
Jestem zmęczona, zrezygnowana i bezsilna wobec zachowań mojego dziecka, tych destrukcyjnych zachowań.
Trudno być rodzicem...
Bicie nie rozwiązuje problemów- FAKT
Bicie nie przynosi żadnych wymiernych korzyści- FAKT
Ale dziś Mały dostał pierwszego klapsa i nie jest mi z tym dobrze, choć sama go wymierzyłam. Ale po prostu nie wytrzymałam, no nie dałam rady... I to nie jest usprawiedliwienie, tylko stwierdzenie faktu. Sam klaps mocny nie był, raczej symboliczny, ale niesmak (u mnie wobec samej siebie) zostaje.
Jestem zmęczona, zrezygnowana i bezsilna wobec zachowań mojego dziecka, tych destrukcyjnych zachowań.
Trudno być rodzicem...
piątek, 13 czerwca 2014
przygotowania do urlopu
Miałam pisać bardziej regularnie, ale coś mi nie wychodzi.
Niemniej mam nadzieję, że uda mi się to nieco zmienić.
W mojej pracy dzieje się sporo, sporo czystej końcorocznej papierologii. Papierologia ma to do siebie, że zabiera dużo czasu, ale niewiele wnosi.
Tym bardziej cieszy mnie, że jutro wyjeżdżamy na pierwszy od trzech lat (!) urlop. Jedziemy do rodziny mojego męża, która prowadzi noclegi w Krynicy Zdroju. Marzył nam się wyjazd nad morze, ale pobyt u rodziny jest tańszy niż wczasy. A i ja tak naprawdę dużo większą sympatię mam do gór, niż do wody. Cieszy mnie też, że będziemy mieć szansę pobyć całą rodziną (prócz psa) ze sobą, brakuje nam tego na co dzień.
Ale na tym moja radość się kończy, bo rodzą się obawy. Nie wiem jak Małoletni zachowa się w zupełnie nowym otoczeniu, jak przebiegnie kąpiel pod prysznicem, jak uda mi się zapanować nad rytmem dnia i wreszcie jak wytrzymam z mężem, z którym się mijam od jakiś 4 mcy...
No i jak ja się zapakuję???
Niemniej mam nadzieję, że uda mi się to nieco zmienić.
W mojej pracy dzieje się sporo, sporo czystej końcorocznej papierologii. Papierologia ma to do siebie, że zabiera dużo czasu, ale niewiele wnosi.
Tym bardziej cieszy mnie, że jutro wyjeżdżamy na pierwszy od trzech lat (!) urlop. Jedziemy do rodziny mojego męża, która prowadzi noclegi w Krynicy Zdroju. Marzył nam się wyjazd nad morze, ale pobyt u rodziny jest tańszy niż wczasy. A i ja tak naprawdę dużo większą sympatię mam do gór, niż do wody. Cieszy mnie też, że będziemy mieć szansę pobyć całą rodziną (prócz psa) ze sobą, brakuje nam tego na co dzień.
Ale na tym moja radość się kończy, bo rodzą się obawy. Nie wiem jak Małoletni zachowa się w zupełnie nowym otoczeniu, jak przebiegnie kąpiel pod prysznicem, jak uda mi się zapanować nad rytmem dnia i wreszcie jak wytrzymam z mężem, z którym się mijam od jakiś 4 mcy...
No i jak ja się zapakuję???
poniedziałek, 9 czerwca 2014
powrót z daleka
Moja podróż do samej siebie trwała długo.
Nie to, żeby już było ze mną całkiem dobrze, ale jest lepiej...
Na dworze piękna pogoda, słonko aż parzy...
Przesyłam Wam relację z pewnego spaceru:) Fajnie było...
Nie to, żeby już było ze mną całkiem dobrze, ale jest lepiej...
Na dworze piękna pogoda, słonko aż parzy...
Przesyłam Wam relację z pewnego spaceru:) Fajnie było...
wtorek, 3 czerwca 2014
phi
Ostatnio wpadam do blogosfery tylko po to, aby zerknąć co u innych. Jakoś tak brak mi weny do pisania, jestem zmęczona i zniecierpliwiona, choć tak do końca nie wiem skąd to się bierze.
Czekam kiedy minie mi ten marazm...
Cmok:*
Czekam kiedy minie mi ten marazm...
Cmok:*
piątek, 30 maja 2014
mama marzy...
Opowiem Wam o moim małym marzeniu.
Otóż marzenie jest niewielkie ( przynajmniej to.. :) ) i mam nadzieję, że niebawem uda mi się je zrealizować. Jestem osóbką manualną, lubię dłubać i bardzo żałuję, że nie umiem malować... Ale marzy mi się umieć szyć.
Ręczne robótki uwielbiam:) Już jako mała dziewczynka szyłam ubranka dla lalek, wyszywałam... Pokazywałam Wam już moją małą pasję- sutasz. Ale od pewnego czasu myślę o maszynie.. W głowie mam już masę pomysłów na jej wykorzystanie...
podobno marzenia się spełniają:)
Otóż marzenie jest niewielkie ( przynajmniej to.. :) ) i mam nadzieję, że niebawem uda mi się je zrealizować. Jestem osóbką manualną, lubię dłubać i bardzo żałuję, że nie umiem malować... Ale marzy mi się umieć szyć.
Ręczne robótki uwielbiam:) Już jako mała dziewczynka szyłam ubranka dla lalek, wyszywałam... Pokazywałam Wam już moją małą pasję- sutasz. Ale od pewnego czasu myślę o maszynie.. W głowie mam już masę pomysłów na jej wykorzystanie...
podobno marzenia się spełniają:)
czwartek, 29 maja 2014
a u nas...
A u nas spokój i nuda, czyli względnie tak jak lubię:)
Dziś mieliśmy szczepionkę, teraz bacznie obserwuję Małoletniego. Dodam, że to nie ta, która mnie najbardziej sobą straszy, ale skojarzeniowa...
A mnie boli ząb, a ja nie lubię jak boli ząb...
i tyle:)
Dziś mieliśmy szczepionkę, teraz bacznie obserwuję Małoletniego. Dodam, że to nie ta, która mnie najbardziej sobą straszy, ale skojarzeniowa...
A mnie boli ząb, a ja nie lubię jak boli ząb...
i tyle:)
poniedziałek, 26 maja 2014
mamą być...
Jeszcze do niedawna nie znałam tego uczucia.
Z politowanie patrzyłam na wszystkie matki- wariatki ślepo zakochane w swoim dziecku. Nie rozumiałam jak można pozwalać dziecku na tak wiele rzeczy, jak można nie reagować na płacz, czy wreszcie jak można pozwalać dziecku towarzyszyć sobie podczas wizyty w toalecie..
Ale los na szczęście bywa przewrotny i teraz mam szansę poznać siłę matczynej miłości. Miłości tak silnej, że aż nie do opisania.
Jestem w stanie zachowywać się dziwnie i głupio tylko dla uśmiechu mojego Malca...
I takiej miłości życzę każdej mamie: silnej, bezgranicznej i nadającej sens nawet najmniej błahym sytuacjom.
Chwila, w której poczułam się mamą? Dźwięk bicia serca w 6 tc...
A jak to było u Was?
Z politowanie patrzyłam na wszystkie matki- wariatki ślepo zakochane w swoim dziecku. Nie rozumiałam jak można pozwalać dziecku na tak wiele rzeczy, jak można nie reagować na płacz, czy wreszcie jak można pozwalać dziecku towarzyszyć sobie podczas wizyty w toalecie..
Ale los na szczęście bywa przewrotny i teraz mam szansę poznać siłę matczynej miłości. Miłości tak silnej, że aż nie do opisania.
Jestem w stanie zachowywać się dziwnie i głupio tylko dla uśmiechu mojego Malca...
I takiej miłości życzę każdej mamie: silnej, bezgranicznej i nadającej sens nawet najmniej błahym sytuacjom.
Chwila, w której poczułam się mamą? Dźwięk bicia serca w 6 tc...
A jak to było u Was?
sobota, 24 maja 2014
Dzień Dziecka, święto dla dziecka czy dla Rodziców?
Od miesiąca zauważam intensyfikację reklam dziecięcych.. Widzę szczęśliwe dzieci z wymarzoną zabawką, rozanielonych rodziców i zastanawiam się czy aby zabawka to jest to, co rodzic może dać swojemu dziecku.
Nie powiem żebym nie zastanawiała się co dać mojemu dziecku, choć On jest jeszcze na etapie nie zwracania uwagi na kalendarz...
Jednak według mnie ważne jest żeby dać Dziecku siebie, tak po prostu. Pracujemy dużo, wracamy zmęczeni... I tak może warto tego jednego dnia być tylko dla swojej pociechy? (najlepiej nie tylko tego jednego dnia....)
Proste? :)
Nie powiem żebym nie zastanawiała się co dać mojemu dziecku, choć On jest jeszcze na etapie nie zwracania uwagi na kalendarz...
Jednak według mnie ważne jest żeby dać Dziecku siebie, tak po prostu. Pracujemy dużo, wracamy zmęczeni... I tak może warto tego jednego dnia być tylko dla swojej pociechy? (najlepiej nie tylko tego jednego dnia....)
Proste? :)
źródło |
środa, 21 maja 2014
szczepić czy nie?
Mam taki natłok myśli, że muszę o nich napisać.
Rzecz u mnie się rozchodzi o szczepionkę w 13 mcu życia czyli o świnkę, odrę, różyczkę. Pozostałe mamy, nic złego się nie działo... Ale teraz... Mam bardzo duże obawy i jeszcze większego stracha, bo nie wiem co też ta szczepionka przynieść może. Większość rodziców na tą właśnie narzeka najbardziej, najwięcej jest po niej odczynów poszczepiennych i dzieci najgorzej ją znoszą.
Przeczytałam masę artykułów dotyczących Prorix i MMR, ale nie wiem..
Najchętniej pominęłabym ją teraz i podała następne, ale nie wiem czy tak się da. I nie wiem też czy moje obawy nie robią dziecku większej krzywdy niż ewentualna szczepionka..
masssakra..
Rzecz u mnie się rozchodzi o szczepionkę w 13 mcu życia czyli o świnkę, odrę, różyczkę. Pozostałe mamy, nic złego się nie działo... Ale teraz... Mam bardzo duże obawy i jeszcze większego stracha, bo nie wiem co też ta szczepionka przynieść może. Większość rodziców na tą właśnie narzeka najbardziej, najwięcej jest po niej odczynów poszczepiennych i dzieci najgorzej ją znoszą.
Przeczytałam masę artykułów dotyczących Prorix i MMR, ale nie wiem..
Najchętniej pominęłabym ją teraz i podała następne, ale nie wiem czy tak się da. I nie wiem też czy moje obawy nie robią dziecku większej krzywdy niż ewentualna szczepionka..
masssakra..
źródło |
poniedziałek, 19 maja 2014
ta trzecia...
Była jesień, a ja miałam unieruchomioną nogę, no może raczej
mało ruchomą, bo obandażowaną nieco artystycznie (bo przecież kursy i nauki
zakładania bandażu to raczej są w teorii). No ale czymże jest bandaż i kule
(phi, kule to towarzystwo...) kiedy człowiekowi się nudzi? Wszak osoba młoda
powinna korzystać z życia i gnać do
przodu.
I tak pognałam do klubu, gdzie wcześniej pracowałam na
barze. Tańczyć nie tańczyłam, ale ile ludzi spotkałam.. Przyczepił się do mnie
też taki jeden. Ruszać się za bardzo nie mogłam, zatem gadaliśmy cały wieczór.
Później ten jeden błagał moją przyjaciółkę, żeby dała mu
mój nr telefonu. Ale przyjaciół to ja mam bardzo oddanych i nie dała, a co:)
Ale ten jeden się nie zniechęcał. Tak długo wiercił je dziurę w brzuchu, że
wymiękła i zaprosiła go do siebie, aby mógł się spotkać ze mną.
NO i zaczęło się. Tak zwyczajnie: spotkania, odwiedziny na
stancji podczas studiów, wspólny wyjazd... I tym samym ten jeden stał się tym
jedynym.
Aż w końcu pojawiła się ONA. Na początku nic nie zwiastowało
następnych wydarzeń. Miła, mądra, wyrozumiała... Do czasu kiedy nie pojawił się
pierścionek na palcu, wtedy nieco zmieniła swoje nastawienie. Niby nic przecież
się nie stało, ale dało zauważyć się pewne subtelności.
I tak trwałyśmy przy nim, Ona i ja. Ja, która chciała być tą
najważniejszą, i ona, która najważniejszą się czuła.
Ślub tylko pozornie wyjaśnił kwestie priotyterów. Bo Ona
zawsze miała radę na wszystko, zawsze wygłaszała swoją opinię i zawsze
wiedziała wszystko najlepiej.
Ona- Teściowa.
Po trzech latach nadal pojawiają się różnice, ale pewnie to
kwestia różnicy pokoleń. Mojej teściowej daleko do tej z dowcipów, jak i nie
jest taka jak w serialach. Niemniej czasem ciężko z nią żyć, choć żyję z jej
synem.
Cieszę się tylko, że mieszkamy w bezpiecznej odległości, na
tyle, że nie mamy niezapowiedzianych wizyt:)
środa, 14 maja 2014
mama ma... nerwa
Oj tak, chodzę zła jak osa. Denerwuje mnie wszystko i wszyscy.
Dodatkowo moje dziecko ostatnio ma dziwne humory, które drażnią mnie jeszcze bardziej.
Jaki jest ulubiony sport Małoletniego? wchodzenie za kanapę w pogoni za psem i zaklinowywanie się pod grzejnikiem, bo przecież pies się mieści, to czemu nie ja?
Wrrr...
I powtarzając za mistrzem:
Dodatkowo moje dziecko ostatnio ma dziwne humory, które drażnią mnie jeszcze bardziej.
Jaki jest ulubiony sport Małoletniego? wchodzenie za kanapę w pogoni za psem i zaklinowywanie się pod grzejnikiem, bo przecież pies się mieści, to czemu nie ja?
Wrrr...
I powtarzając za mistrzem:
wtorek, 13 maja 2014
mama na diecie
Tak, wreszcie dojrzałam do pewnych decyzji.
I tak od 2,5 tygodnia jestem na diecie. Na jakiej? Jako była dukanka jestem na diecie OXY. Hit czy kit? Pewnie jedno i drugie po trosze.
Ale od początku. Wstałam pewnego dnia i mnie olśniło. Czas na zaprzestanie narzekań, na realne działanie. Wiedziałam, że muszę znaleźć taką dietę (sposób odżywiania), który da mi konkretne wskazówki co mi wolno, a czego nie.
Jako że nie stać mnie na długofalową opiekę dietetyka zapuściłam się w otchłanie Internetu i znalazłam dietę Dukana nowego wymiaru. Czemu nie wróciłam do Dukana? Bo poprzednie odchudzanie długo odchorowałam: w miesiąc straciłam 12 kg co mnie bardzo cieszyło. Niestety później miesiącami traciłam włosy, aż w końcu musiałam je obciąć.
OXY dla mnie to rozsądniejszy Dukan. Mądrzejszy, bo warzywa są w diecie od początku. Zrzuciłam 5 kg. I na tym moje pozytywy się kończą.
Minusy ta dieta ma za:
I tak od 2,5 tygodnia jestem na diecie. Na jakiej? Jako była dukanka jestem na diecie OXY. Hit czy kit? Pewnie jedno i drugie po trosze.
Ale od początku. Wstałam pewnego dnia i mnie olśniło. Czas na zaprzestanie narzekań, na realne działanie. Wiedziałam, że muszę znaleźć taką dietę (sposób odżywiania), który da mi konkretne wskazówki co mi wolno, a czego nie.
Jako że nie stać mnie na długofalową opiekę dietetyka zapuściłam się w otchłanie Internetu i znalazłam dietę Dukana nowego wymiaru. Czemu nie wróciłam do Dukana? Bo poprzednie odchudzanie długo odchorowałam: w miesiąc straciłam 12 kg co mnie bardzo cieszyło. Niestety później miesiącami traciłam włosy, aż w końcu musiałam je obciąć.
OXY dla mnie to rozsądniejszy Dukan. Mądrzejszy, bo warzywa są w diecie od początku. Zrzuciłam 5 kg. I na tym moje pozytywy się kończą.
Minusy ta dieta ma za:
- konieczność płacenia za plan diety
- mało różnorodne przepisy
- drogie produkty
Ale dieta zaczyna się w głowie. Dla mnie jest ona szansą wypracowania w sobie dobrych nawyków tj. regularnych posiłków i picia wody. Uczciwe przyznam, że nie jem wg harmonogramu, ale jedynie pilnuję grup produktów, które mogę jeść, a których nie. Niemniej wiem, że jestem na początku drogi.
piątek, 9 maja 2014
poszła baba do ginekologa na początku ciąży
Jak dziś pamiętam moment zrobienia testu 1 kwietnia 2012.
Gdy na teście zaczął się pojawiać wynik rozpłakałam się. eM nie wiedział skąd te łzy, a jak mu powiedziałam, że jestem w ciąży to zaczął się śmiać, że nie da się nabrać na Prima Aprilis.
Traf chciał, że test zrobiłam w niedzielę, w poniedziałek badanie na htc, a w piątek już wcześniej miałam umówioną wizytę u lekarza. W sumie cieszyłam się, że się zapisałam, bo miałam mieć pełen obraz sytuacji. Przed wizytą poszłam jeszcze zrobić sobie morfologię i mocz, żeby na spotkanie z lekarzem pójść jak najlepiej przygotowaną.
I jak na badanie szłam bardzo szczęśliwa, tak wychodziłam kompletnie zapłakana. Lekarz stwierdził, że jest krwiak na łożysku i że pewnie poronię w przeciągu tygodnia, dodatkowo na moje pytanie , czy widać bicie serca dziecka, pan dr obcesowo mnie poprawił, że to nie dziecko, a płód... Miałam obserwować, czy nie krwawię, a jak by się tak wydarzyło mam natychmiast jechać na pogotowie.
Opuściłam gabinet i zaczęłam płakać, moja radość prysła, a pojawił się strach.. Ryczałam jak bóbr prze godzinę, a w tym czasie koleżanka umówiła mnie na wizytę u swojego lekarza, żeby skonfrontować opinię.
I co? Okazało się, że nie mam żadnego krwiaka, że ciąża rozwija się prawidłowo i że nie mam powodów do niepokoju. Przez zachowanie pierwszego lekarza mogłabym poronić, ale ze stresu...
ten drugi lekarz prowadził moją ciążę i jestem z tego bardzo zadowolona. A pierwszy? O jego istnieniu chciałabym jak najszybciej zapomnieć...
Gdy na teście zaczął się pojawiać wynik rozpłakałam się. eM nie wiedział skąd te łzy, a jak mu powiedziałam, że jestem w ciąży to zaczął się śmiać, że nie da się nabrać na Prima Aprilis.
Traf chciał, że test zrobiłam w niedzielę, w poniedziałek badanie na htc, a w piątek już wcześniej miałam umówioną wizytę u lekarza. W sumie cieszyłam się, że się zapisałam, bo miałam mieć pełen obraz sytuacji. Przed wizytą poszłam jeszcze zrobić sobie morfologię i mocz, żeby na spotkanie z lekarzem pójść jak najlepiej przygotowaną.
I jak na badanie szłam bardzo szczęśliwa, tak wychodziłam kompletnie zapłakana. Lekarz stwierdził, że jest krwiak na łożysku i że pewnie poronię w przeciągu tygodnia, dodatkowo na moje pytanie , czy widać bicie serca dziecka, pan dr obcesowo mnie poprawił, że to nie dziecko, a płód... Miałam obserwować, czy nie krwawię, a jak by się tak wydarzyło mam natychmiast jechać na pogotowie.
Opuściłam gabinet i zaczęłam płakać, moja radość prysła, a pojawił się strach.. Ryczałam jak bóbr prze godzinę, a w tym czasie koleżanka umówiła mnie na wizytę u swojego lekarza, żeby skonfrontować opinię.
I co? Okazało się, że nie mam żadnego krwiaka, że ciąża rozwija się prawidłowo i że nie mam powodów do niepokoju. Przez zachowanie pierwszego lekarza mogłabym poronić, ale ze stresu...
ten drugi lekarz prowadził moją ciążę i jestem z tego bardzo zadowolona. A pierwszy? O jego istnieniu chciałabym jak najszybciej zapomnieć...
radość podszyta zazdrością...
Pamiętacie mój post o okresie, który się spóźnia klik?
Moja przyjaciółka spłatała mi niezłego figla i jest w ciąży.
I tu się zaczyna dualizm sytuacji... Bo cieszę się, gdyż wiem, że bardzo chciała być w ciąży, choć jej mała ma 15mcy, ale jednocześnie sama też bym chciała.
Nie wiem dlaczego do końca mam w sobie tak silny instynkt. Pewnie nie bez przyczyny jest fakt, że lubiłam być w ciąży. BO oto ja taka mała, niepozorna i wredna z natury mogłam być i zachowywać się jak pępek świata. I nie czułam się z tym źle (psychicznie rzecz jasna, bo fizycznie to już pisałam).
Dodam, że moja radość okraszona co by tu nie pisać dużą dozą zazdrości spowodowała we mnie wyrzuty sumienia, bo jak to ja tak mogę nie cieszyć się spontanicznie, tylko żałować, że ja też nie mam drugiego testu z dwoma kreskami...
Wierzę jednak, że na wszystko w życiu jest czas, teraz jest czas moje przyjaciółki, a kiedyś będzie mój:)
Moja przyjaciółka spłatała mi niezłego figla i jest w ciąży.
I tu się zaczyna dualizm sytuacji... Bo cieszę się, gdyż wiem, że bardzo chciała być w ciąży, choć jej mała ma 15mcy, ale jednocześnie sama też bym chciała.
Nie wiem dlaczego do końca mam w sobie tak silny instynkt. Pewnie nie bez przyczyny jest fakt, że lubiłam być w ciąży. BO oto ja taka mała, niepozorna i wredna z natury mogłam być i zachowywać się jak pępek świata. I nie czułam się z tym źle (psychicznie rzecz jasna, bo fizycznie to już pisałam).
Dodam, że moja radość okraszona co by tu nie pisać dużą dozą zazdrości spowodowała we mnie wyrzuty sumienia, bo jak to ja tak mogę nie cieszyć się spontanicznie, tylko żałować, że ja też nie mam drugiego testu z dwoma kreskami...
Wierzę jednak, że na wszystko w życiu jest czas, teraz jest czas moje przyjaciółki, a kiedyś będzie mój:)
wtorek, 6 maja 2014
sztuka komunikacji
Oj ciężko nam się jest dogadać ostatnio. Moje dziecko mówi dużo, ale używa do tego mało słów.
I tak zaczyna się od cichego "eee", czasem jest ono połączone z ciągnięciem za rękę... Wtedy w mojej głowie zaczyna się gonitwa myśli: " O co mu chodzi?" i staram się nadążyć za jego oczkami, bo może one wyjaśnią zagadkę... A tymczasem Syn zaczyna się niecierpliwić i "ee" staje się bardziej gorączkowe. A ja myślę... Mały patrzy na matkę z wyrzutem, że powinna przecież wiedzieć o co chodzi...
Następną fazą jest krzyk, ale zwykle udaje mi się odczytać/ odgadnąć (niepotrzebne skreślić) o co mu chodzi:)
Już nie mogę się doczekać kiedy Mały bardziej wzbogaci swój słownik, bo jak długo można czytać w myślach?
I tak zaczyna się od cichego "eee", czasem jest ono połączone z ciągnięciem za rękę... Wtedy w mojej głowie zaczyna się gonitwa myśli: " O co mu chodzi?" i staram się nadążyć za jego oczkami, bo może one wyjaśnią zagadkę... A tymczasem Syn zaczyna się niecierpliwić i "ee" staje się bardziej gorączkowe. A ja myślę... Mały patrzy na matkę z wyrzutem, że powinna przecież wiedzieć o co chodzi...
Następną fazą jest krzyk, ale zwykle udaje mi się odczytać/ odgadnąć (niepotrzebne skreślić) o co mu chodzi:)
Już nie mogę się doczekać kiedy Mały bardziej wzbogaci swój słownik, bo jak długo można czytać w myślach?
poniedziałek, 5 maja 2014
pracowita majówka...
Post zdjęciowy, bo tylko fotki oddają pasję, z jaką moje dziecko zabrało się do majsterkowania...
wspaniały pomocnik, a jaki dziadek był dumny:)
Model ubrany w:
- czapka -rorek
- kurtka- pepco
- spodenki dresowe- h&m
- buty- pepco
Subskrybuj:
Posty (Atom)