poniedziałek, 19 maja 2014

ta trzecia...

Była jesień, a ja miałam unieruchomioną nogę, no może raczej mało ruchomą, bo obandażowaną nieco artystycznie (bo przecież kursy i nauki zakładania bandażu to raczej są w teorii). No ale czymże jest bandaż i kule (phi, kule to towarzystwo...) kiedy człowiekowi się nudzi? Wszak osoba młoda powinna korzystać  z życia i gnać do przodu.

I tak pognałam do klubu, gdzie wcześniej pracowałam na barze. Tańczyć nie tańczyłam, ale ile ludzi spotkałam.. Przyczepił się do mnie też taki jeden. Ruszać się za bardzo nie mogłam, zatem gadaliśmy cały wieczór.
Później ten jeden błagał moją przyjaciółkę, żeby dała mu mój nr telefonu. Ale przyjaciół to ja mam bardzo oddanych i nie dała, a co:) Ale ten jeden się nie zniechęcał. Tak długo wiercił je dziurę w brzuchu, że wymiękła i zaprosiła go do siebie, aby mógł się spotkać ze mną.

NO i zaczęło się. Tak zwyczajnie: spotkania, odwiedziny na stancji podczas studiów, wspólny wyjazd... I tym samym ten jeden stał się tym jedynym.

Aż w końcu pojawiła się ONA. Na początku nic nie zwiastowało następnych wydarzeń. Miła, mądra, wyrozumiała... Do czasu kiedy nie pojawił się pierścionek na palcu, wtedy nieco zmieniła swoje nastawienie. Niby nic przecież się nie stało, ale dało zauważyć się pewne subtelności.
I tak trwałyśmy przy nim, Ona i ja. Ja, która chciała być tą najważniejszą, i ona, która najważniejszą się czuła.

Ślub tylko pozornie wyjaśnił kwestie priotyterów. Bo Ona zawsze miała radę na wszystko, zawsze wygłaszała swoją opinię i zawsze wiedziała wszystko najlepiej. 

Ona- Teściowa.

Po trzech latach nadal pojawiają się różnice, ale pewnie to kwestia różnicy pokoleń. Mojej teściowej daleko do tej z dowcipów, jak i nie jest taka jak w serialach. Niemniej czasem ciężko z nią żyć, choć żyję z jej synem.

Cieszę się tylko, że mieszkamy w bezpiecznej odległości, na tyle, że nie mamy niezapowiedzianych wizyt:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

podziel się swoją opinią:)

Będzie mi bardzo miło:)