Te święta mogę zaliczyć do jak najbardziej wyjątkowych...
Jak już wiecie walczymy z choróbskiem Małoletniego (ja swoją drogą też nieco choruję, ale myślę że to zatoki ). Choróbsko spowodowało, że do ostatniej chwili zastanawialiśmy się co mamy począć ze świętami tj. planowaliśmy wyruszyć z domu w Wigilię, a wrócić w niedzielę i tym samym święta spędzić poza domem, ale jakby w domu bo u Rodziców.. Ostatecznie zdecydowaliśmy się, że nie będziemy ryzykować podróży nawet na samą kolację wigilijną, żeby nie zaszkodzić Małemu i tak się stało że zostaliśmy w domu.
Decyzja została podjęta ok południa i wtedy rozpoczęłam (!) świąteczne przygotowania. Ulepiłam uszka i pierogi, usmażyłam rybę na kolację, zrobiłam rybkę po grecku... Małoletni dzielnie mi w tym wszystkim pomagał...
Jak wrócił eM z pracy ubraliśmy nowoczesną choinkę... Jedyne czego się dorobiliśmy, to póki co światełka... Na choinkę jakoś nie wystarczyło funduszy... Nasza choinka to nic innego jak przystrojone świątecznie okno... Małoletni i tak jest ucieszony i jak urzeczony wpatruje się w migające światełka (na balkonie stoi także oświetlona światełkami tuja:) )
Kolacja była super... Małoletni padł wcześniej więc tak naprawdę zjedliśmy we dwójkę... Nie wiem, jak to się stało, ale z niczego stworzyłam dwanaście dań (jestem z tego faktu bardzo dumna). Kameralne kolacje mają swój urok, najważniejsze żeby była przy nas osoba nam najbliższa- moje dwie były obok:)
Dziś już było mniej kameralnie. Mieliśmy cały dom gości: nasi Rodzice stwierdzili, że nas odwiedzą i tak działo się wiele...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
podziel się swoją opinią:)
Będzie mi bardzo miło:)