piątek, 1 listopada 2013

jak stać się bohaterem




Dziś nieco inny temat chodzi mi po głowie...

Ale może mały wstęp. Jak urodziłam się kilkadziesiąt lat temu (nie będę drobiazgowa pisząc ile) miałam bardzo silną żółtaczkę noworodkową. Była ona na tyle poważna, że zagrażała mojemu życiu i aby je ratować przeprowadzono transfuzję krwi.

Z tą chwilą zaciągnęłam dług wdzięczności, bo krew oddała osoba obca zupełnie niespokrewniona.

Może jetem dziwna, ale cały czas pamiętam, że żyję dzięki temu, że ktoś poszedł do punktu i tak po prostu oddał krew.

Gdy osiągnęłam  pełnoletność zaczęłam sama oddawać krew, nie byłam co prawda honorowym krwiodawcą, ale dwa razy do roku urządzałam sobie wyprawę aby upuścić co nie co:)

W czerwcu tego roku odważyłam się na coś, o czym od dawna myślałam. 
Zarejestrowałam się jako dawca szpiku.

W mediach trąbią, że to takie łatwe, zatem spróbowałam. W pobliskiej szkole był festyn rodzinny i był tam na nim punkt rejestracji (choć jest łatwiejszy sposób: rejestrujesz się na stronie DKMS i zamawiasz "pakiet startowy"). Muszę przyznać, że samo wypełnianie dokumentów trwało dłużej niż "rejestracja". Wystarczył wymaz z wnętrza ust. Później już tylko czekałam na list potwierdzający rejestrację w bazie i nadanie własnego numeru.

Podobno trudno jest mieć bliźniaka genetycznego. Większość osób widniejących w bazie nie doczeka się telefonu. Ja taki dostałam i to już w październiku. Moje komórki macierzyste mogą się przydać. Dziś już jestem po pobraniu krwi na badania. Teraz już tylko czekam: procedura trwa od trzech tygodni do trzech miesięcy. Wiem, że może to zabrzmieć egoistycznie, ale fajnie jest myśleć, że możesz komuś uratować życie. Jak superbohater:)

                                     
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

podziel się swoją opinią:)

Będzie mi bardzo miło:)