Od niedawna zamieszkał u nas mały pingwinek...
Pingwinek ten radośnie przemierza nasze małe mieszkanko chybocząc się na boki.. Czasem coś stanie na jego drodze, czasem się przewróci, czasem dzieje się coś co nie jest po jego myśli..
Najważniejsze jest to, że się nie poddaje:) Każdy upadek kwituje śmiechem, nowe rzeczy budzą w nim ciekawość..
Wiecie o kim piszę? Oczywiście o moim Małym, który przemierza swoje pierwsze kilometry:)
Jak tak na niego patrzę, to myślę sobie, że tego pokonywania przeszkód powinnam się od niego uczyć:)
a tu zajadający Mały Człowiek:)
Oooo, pamiętam te czasy pingwinka, a teraz przy lepszej wprawie w chodzeniu mam czas rakietki :/ Tęsknię za pingwinkiem jednak :)
OdpowiedzUsuńBrawa dla synka!
Każdy etap ma swoje plusy i minusy... U nas aktualnie przechodzimy fazę zmienną: raz szybko, raz wolno... a czasem na czterech:)
OdpowiedzUsuń