Gdy byłam na początku mojej zawodowej drogi pedagogicznej miałam okazję pracować w bardzo wymagającej szkole. Była to szkoła integracyjna, gdzie spotkałam dzieci niepełnosprawne ruchowo, autystyczne, z ADHD i innymi ułomnościami.
Wśród nich był chłopiec, bardzo sympatyczny i ciepły mały człowiek o blond włosach i niebieskich oczach. Nie był wyobcowany, oj nie.. Wszędzie było go pełno, był bardzo empatyczny, ale jednocześnie zawsze z nim się pojawiały jakieś kłopoty. Nie były to wielkie sprawy, ale zdarzały się na tyle często, że zaczęłam mu się częściej przyglądać... Okazało się, że dziecko jest z rozbitej rodziny. Nawiązałam współpracę z mamą, wspólnie realizowałyśmy "plan naprawczy", który stopniowo pomógł chłopcu odnaleźć się w rzeczywistości szkolnej.. Jakie było moje zdziwienie, gdy w toku rozmowy okazało się, że dziecko było molestowane przez własnego ojca.
Czemu o tym wszystkim piszę? Bo wyobraźcie sobie, że chłopiec nadal musi widywać się z ojcem Wina nie została udowodniona w sądzie, bo nie było dowodów (dziecko dopiero po czasie zaczęło o tym mówić, a słowo dziecka przecież nic nie znaczy). Polski system działa tak, że przecież nie jest ważne, że dziecko ma poczucie krzywdy, trzeba żeby miało obojga rodziców...
Ja nie neguję tego, że w rozwoju dziecka ważna jest obecność i mamy i taty. Ale czasem ponad tę prawdę powinno się przekładać myślenie co jest ważniejsze.
Dziś rozmawiałam z moim uczniem, jest on prawie nastolatkiem, a czuje się winny tej sytuacji.
Taty nie lubi, nie szanuje, boi się mieć przed nim własne zdanie...
Więc co jest ważne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
podziel się swoją opinią:)
Będzie mi bardzo miło:)