Jestem na siebie zła, zła na swoja niekonsekwencję i brak samozaparcia. Pamiętacie jak pisałam, że biorę się za siebie? Miałam takie ambitne plany, tyle miałam zmienić... A skończyło się na wielkich zamierzeniach z marny przełożeniem na codzienność... I tak nawyków nie zmieniłam, dieta jest dla mnie za nudna (podjadam po dziecku), a ćwiczyć to za bardzo mi się nie chce...
Ale piękna i szczupła to bym chciała być... A dodatkowo odczuwam fakt tego, że czas płynie... I jak tu być zadowoloną z siebie przebojową mamą, której nic nie jest straszne, a żadna przeszkoda nie jest wystarczająco demotywująca? Niejako z rozrzewnieniem wspominam czasy siebie studentki, kiedy to doba trwała dłużej, byłam bardziej zorganizowana i mniej poważna... Ach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
podziel się swoją opinią:)
Będzie mi bardzo miło:)