WPIS JEST DYKTOWANY MOIMI PRZEMYŚLENIAMI, W ŻADEN SPOSÓB NIE UWAŻAM SIĘ ZA WYROCZNIĘ W DZIEDZINIE MEDYCYNY
Naturalnym procesem uczenia się chodzenia są upadki. Jedne są małe i błahe, inne wyglądać mogą ( i być) bardzo poważne. My mamy za sobą i jedne i drugie, i na pewno jeszcze wiele przed nami. Faktem jest, że przy każdym upadku serce mi zamiera, bo przecież nie wiadomo na co dziecko spadnie...
Upadek z łóżka
Pierwszy upadek był dla mnie straszny, a dźwięk lecącego dziecięcego ciałka mam cały czas w uszach. Malutki spadł z łóżka jak miał 4 miesiące, a było to wysokie łóżko- 80 cm. Do dziś nie mam pojęcia, jak to się stało, że się przemieścił (jeszcze nie raczkował), a dodatkowo wyszłam na chwilę zostawiając śpiące dziecko...
Co jest ważne w takich sytuacjach?
Nie panikować.
Po pierwsze sprawdzamy, czy dziecko jest przytomne. Naturalnie w przypadku braku kontaktu NATYCHMIAST wzywamy karetkę. Najlepiej jest dzwonić pod 999, 112 nie działa poprawnie w wielu miastach( upewniajmy się, czy dobrze dyspozytor zrozumiał miejscowość z jakiej dzwonimy). Ważne jest, aby podać wiek dziecka, okoliczność upadku i naturalnie dokładny adres (w zasadzie postępujemy jak przy klasycznym wezwaniu).
Gdy dziecko jest przytomne badamy czy mamy kontakt, czy nie ma pęknięć czaszki, złamań (delikatnie). Wezwać karetkę możemy zawsze, gdy stwierdzamy, że coś nas niepokoi. Ważne jest, gdy upadek nastąpi z dużej wysokości, żeby dziecko obejrzał lekarz- może być to lekarz nasz rodzinny, bo tylko lekarz może zbadać chociażby odruch oka.
Łubudu...
Dziecko ucząc się chodzić nabywa nie tylko umiejętności przebierania nóżkami, ale również uczy się równowagi, przenoszenia środka ciężkości... Pierwsze kroki przypominają kroki osoby pod wpływem alkoholu- błędnik nie działa prawidłowo, nogi się plączą, a oczy przyzwyczajają się do nowego punktu patrzenia...
Jestem typem mamy, która wiele sobie tłumaczy. Nie biegnę do dziecka jak tylko się przewróci, na początku patrzę jak On zareaguje na upadek. Czasem zapłacze, ale najczęściej sam się podnosi zdziwiony, że coś się stało nie po jego myśli. Zauważyłam, że jeśli krzyknę "ojej" lub cokolwiek innego, to Mały potrafi się nieźle na siebie użalać ( przecież ma widownię). Dlatego też uważam, że należy obserwować i interweniować wtedy, gdy uznamy to za stosowne.
Ale najważniejsze jest to, że nie jest ważne ile razu upadniemy, ważne jest ile razy wstaniemy z upadku zarówno w dzieciństwie, jak i w dorosłym życiu :)