piątek, 30 maja 2014

mama marzy...

Opowiem Wam o moim małym marzeniu.

Otóż marzenie jest niewielkie ( przynajmniej to.. :) ) i mam nadzieję, że niebawem uda mi się je zrealizować. Jestem osóbką manualną, lubię dłubać i bardzo żałuję, że nie umiem malować... Ale marzy mi się umieć szyć.

Ręczne robótki uwielbiam:) Już jako mała dziewczynka szyłam ubranka dla lalek, wyszywałam... Pokazywałam Wam już moją małą pasję- sutasz. Ale od pewnego czasu myślę o maszynie.. W głowie mam już masę pomysłów na jej wykorzystanie...

podobno marzenia się spełniają:)

czwartek, 29 maja 2014

a u nas...

A u nas spokój i nuda, czyli względnie tak jak lubię:)

Dziś mieliśmy szczepionkę, teraz bacznie obserwuję Małoletniego. Dodam, że to nie ta, która mnie najbardziej sobą straszy, ale skojarzeniowa...

A mnie boli ząb, a ja nie lubię jak boli ząb...

i tyle:)

poniedziałek, 26 maja 2014

mamą być...

Jeszcze do niedawna nie znałam tego uczucia.

Z politowanie patrzyłam na wszystkie matki- wariatki ślepo zakochane w swoim dziecku. Nie rozumiałam jak można pozwalać dziecku na tak wiele rzeczy, jak można nie reagować na płacz, czy wreszcie jak można pozwalać dziecku towarzyszyć sobie podczas wizyty w toalecie..

Ale los na szczęście bywa przewrotny i teraz mam szansę poznać siłę matczynej miłości. Miłości tak silnej, że aż nie do opisania.

Jestem w stanie zachowywać się dziwnie i głupio tylko dla uśmiechu mojego Malca...

I takiej miłości życzę każdej mamie: silnej, bezgranicznej i nadającej sens nawet najmniej błahym sytuacjom.

Chwila, w której poczułam się mamą? Dźwięk bicia serca w 6 tc...

A jak to było u Was?


sobota, 24 maja 2014

Dzień Dziecka, święto dla dziecka czy dla Rodziców?

Od miesiąca zauważam intensyfikację reklam dziecięcych.. Widzę szczęśliwe dzieci z wymarzoną zabawką, rozanielonych rodziców i zastanawiam się czy aby zabawka to jest to, co rodzic może dać swojemu dziecku.

Nie powiem żebym nie zastanawiała się co dać mojemu dziecku, choć On jest jeszcze na etapie nie zwracania uwagi na kalendarz...

Jednak według mnie ważne jest żeby dać Dziecku siebie, tak po prostu. Pracujemy dużo, wracamy zmęczeni... I tak może warto tego jednego dnia być tylko dla swojej pociechy? (najlepiej nie tylko tego jednego dnia....)

Proste? :)
źródło

środa, 21 maja 2014

szczepić czy nie?

Mam taki natłok myśli, że muszę o nich napisać.

Rzecz u mnie się rozchodzi o szczepionkę w 13 mcu życia czyli o świnkę, odrę, różyczkę. Pozostałe mamy, nic złego się nie działo... Ale teraz... Mam bardzo duże obawy i jeszcze większego stracha, bo nie wiem co też ta szczepionka przynieść może. Większość rodziców na tą właśnie narzeka najbardziej, najwięcej jest po niej odczynów poszczepiennych i dzieci najgorzej ją znoszą.

Przeczytałam masę artykułów dotyczących Prorix i MMR, ale nie wiem..

Najchętniej pominęłabym ją teraz i podała następne, ale nie wiem czy tak się da. I nie wiem też czy moje obawy nie robią dziecku większej krzywdy niż ewentualna szczepionka..

masssakra..

źródło

poniedziałek, 19 maja 2014

ta trzecia...

Była jesień, a ja miałam unieruchomioną nogę, no może raczej mało ruchomą, bo obandażowaną nieco artystycznie (bo przecież kursy i nauki zakładania bandażu to raczej są w teorii). No ale czymże jest bandaż i kule (phi, kule to towarzystwo...) kiedy człowiekowi się nudzi? Wszak osoba młoda powinna korzystać  z życia i gnać do przodu.

I tak pognałam do klubu, gdzie wcześniej pracowałam na barze. Tańczyć nie tańczyłam, ale ile ludzi spotkałam.. Przyczepił się do mnie też taki jeden. Ruszać się za bardzo nie mogłam, zatem gadaliśmy cały wieczór.
Później ten jeden błagał moją przyjaciółkę, żeby dała mu mój nr telefonu. Ale przyjaciół to ja mam bardzo oddanych i nie dała, a co:) Ale ten jeden się nie zniechęcał. Tak długo wiercił je dziurę w brzuchu, że wymiękła i zaprosiła go do siebie, aby mógł się spotkać ze mną.

NO i zaczęło się. Tak zwyczajnie: spotkania, odwiedziny na stancji podczas studiów, wspólny wyjazd... I tym samym ten jeden stał się tym jedynym.

Aż w końcu pojawiła się ONA. Na początku nic nie zwiastowało następnych wydarzeń. Miła, mądra, wyrozumiała... Do czasu kiedy nie pojawił się pierścionek na palcu, wtedy nieco zmieniła swoje nastawienie. Niby nic przecież się nie stało, ale dało zauważyć się pewne subtelności.
I tak trwałyśmy przy nim, Ona i ja. Ja, która chciała być tą najważniejszą, i ona, która najważniejszą się czuła.

Ślub tylko pozornie wyjaśnił kwestie priotyterów. Bo Ona zawsze miała radę na wszystko, zawsze wygłaszała swoją opinię i zawsze wiedziała wszystko najlepiej. 

Ona- Teściowa.

Po trzech latach nadal pojawiają się różnice, ale pewnie to kwestia różnicy pokoleń. Mojej teściowej daleko do tej z dowcipów, jak i nie jest taka jak w serialach. Niemniej czasem ciężko z nią żyć, choć żyję z jej synem.

Cieszę się tylko, że mieszkamy w bezpiecznej odległości, na tyle, że nie mamy niezapowiedzianych wizyt:)

środa, 14 maja 2014

mama ma... nerwa

Oj tak, chodzę zła jak osa. Denerwuje mnie wszystko i wszyscy.

Dodatkowo moje dziecko ostatnio ma dziwne humory, które drażnią mnie jeszcze bardziej.

Jaki jest ulubiony sport Małoletniego? wchodzenie za kanapę w pogoni za psem i zaklinowywanie się pod grzejnikiem, bo przecież pies się mieści, to czemu nie ja?

Wrrr...

I powtarzając za mistrzem:

wtorek, 13 maja 2014

mama na diecie

Tak, wreszcie dojrzałam do pewnych decyzji. 

I tak od 2,5 tygodnia jestem na diecie. Na jakiej? Jako była dukanka jestem na diecie OXY. Hit czy kit? Pewnie jedno i drugie po trosze.

Ale od początku. Wstałam pewnego dnia i mnie olśniło. Czas na zaprzestanie narzekań, na realne działanie. Wiedziałam, że muszę znaleźć taką dietę (sposób odżywiania), który da mi konkretne wskazówki co mi wolno, a czego nie.

Jako że nie stać mnie na długofalową opiekę dietetyka zapuściłam się w otchłanie Internetu i znalazłam dietę Dukana nowego wymiaru. Czemu nie wróciłam do Dukana? Bo poprzednie odchudzanie długo odchorowałam: w miesiąc straciłam 12 kg co mnie bardzo cieszyło. Niestety później miesiącami traciłam włosy, aż w końcu musiałam je obciąć.

OXY dla mnie to rozsądniejszy Dukan. Mądrzejszy, bo warzywa są w diecie od początku. Zrzuciłam 5 kg. I na tym moje pozytywy się kończą.

Minusy ta dieta ma za:

  • konieczność płacenia za plan diety
  • mało różnorodne przepisy
  • drogie produkty
Ale dieta zaczyna się w głowie. Dla mnie jest ona szansą wypracowania w sobie dobrych nawyków tj. regularnych posiłków i picia wody. Uczciwe przyznam, że nie jem wg harmonogramu, ale jedynie pilnuję grup produktów, które mogę jeść, a których nie. Niemniej wiem, że jestem na początku drogi.

piątek, 9 maja 2014

poszła baba do ginekologa na początku ciąży

Jak dziś pamiętam moment zrobienia testu 1 kwietnia 2012. 

Gdy na teście zaczął się pojawiać wynik rozpłakałam się. eM nie wiedział skąd te łzy, a jak mu powiedziałam, że jestem w ciąży to zaczął się śmiać, że nie da się nabrać na Prima Aprilis.

Traf chciał, że test zrobiłam w niedzielę, w poniedziałek badanie na htc, a w piątek już wcześniej miałam umówioną wizytę u lekarza. W sumie cieszyłam się, że się zapisałam, bo miałam mieć pełen obraz sytuacji. Przed wizytą poszłam jeszcze zrobić sobie morfologię i mocz, żeby na spotkanie z lekarzem pójść jak najlepiej przygotowaną.

I jak na badanie szłam bardzo szczęśliwa, tak wychodziłam kompletnie zapłakana. Lekarz stwierdził, że jest krwiak  na łożysku i że pewnie poronię w przeciągu tygodnia, dodatkowo na moje pytanie , czy widać bicie serca dziecka, pan dr obcesowo mnie poprawił, że to nie dziecko, a płód... Miałam obserwować, czy nie krwawię, a jak by się tak wydarzyło mam natychmiast jechać na pogotowie.

Opuściłam gabinet i zaczęłam płakać, moja radość prysła, a pojawił się strach.. Ryczałam jak bóbr prze godzinę, a w tym czasie koleżanka umówiła mnie na wizytę u swojego lekarza, żeby skonfrontować opinię.

I co? Okazało się, że nie mam żadnego krwiaka, że ciąża rozwija się prawidłowo i że nie mam powodów do niepokoju. Przez zachowanie pierwszego lekarza mogłabym poronić, ale ze stresu...

ten drugi lekarz prowadził moją ciążę i jestem z tego bardzo zadowolona. A pierwszy? O jego istnieniu chciałabym jak najszybciej zapomnieć...

radość podszyta zazdrością...

Pamiętacie mój post o okresie, który się spóźnia klik?

Moja przyjaciółka spłatała mi niezłego figla i jest w ciąży.

I tu się zaczyna dualizm sytuacji... Bo cieszę się, gdyż wiem, że bardzo chciała być w ciąży, choć jej mała ma 15mcy, ale jednocześnie sama też bym chciała.

Nie wiem dlaczego do końca mam w sobie tak silny instynkt. Pewnie nie bez przyczyny jest fakt, że lubiłam być w ciąży. BO oto ja taka mała, niepozorna i wredna z natury mogłam być i zachowywać się jak pępek świata. I nie czułam się z tym źle (psychicznie rzecz jasna, bo fizycznie to już pisałam).

Dodam, że moja radość okraszona co by tu nie pisać dużą dozą zazdrości spowodowała we mnie wyrzuty sumienia, bo jak to ja tak mogę nie cieszyć się spontanicznie, tylko żałować, że ja też nie mam drugiego testu z dwoma kreskami...

Wierzę jednak, że na wszystko w życiu jest czas, teraz jest czas moje przyjaciółki, a kiedyś będzie mój:)

wtorek, 6 maja 2014

sztuka komunikacji

Oj ciężko nam się jest dogadać ostatnio. Moje dziecko mówi dużo, ale używa do tego mało słów.

I tak zaczyna się od cichego "eee", czasem jest ono połączone z ciągnięciem za rękę... Wtedy w mojej głowie zaczyna się gonitwa myśli: " O co mu chodzi?" i staram się nadążyć za jego oczkami, bo może one wyjaśnią zagadkę... A tymczasem Syn zaczyna się niecierpliwić i "ee" staje się bardziej gorączkowe. A ja myślę... Mały patrzy na matkę z wyrzutem, że powinna przecież wiedzieć o co chodzi...

Następną fazą jest krzyk, ale zwykle udaje mi się odczytać/ odgadnąć (niepotrzebne skreślić) o co mu chodzi:)

Już nie mogę się doczekać kiedy Mały bardziej wzbogaci swój słownik, bo jak długo można czytać w myślach?

poniedziałek, 5 maja 2014

pracowita majówka...

Post zdjęciowy, bo tylko fotki oddają pasję,  z jaką moje dziecko zabrało się do majsterkowania...






wspaniały pomocnik, a jaki dziadek był dumny:)

Model ubrany w:
  • czapka -rorek
  • kurtka- pepco
  • spodenki dresowe- h&m
  • buty- pepco