wtorek, 2 czerwca 2015

Ojej...

Nie mam energii i weny na nic.... Czuję się coraz cięższa i bardziej obolała. Dokuczają mi bardzo żylaki, do tego stopnia, że dłuższe spacery odpadają a i wolę siedzieć niż stać.

Ale za to Mały rozwija się ekspresowo. Jest rezolutny i wygadany. Widzę, jak wiele znaczy dla niego samodzielność, to, gdy mu się coś udaje zrobić "ja-siam". Przy tym wszystkim lubi mi "pomagać", choć czasem to bardziej przeszkadza, ale wiem, że to kolejny etap przez który musimy razem przejść... Najbardziej lubi czynności kuchenne, czyli krojenie warzyw do obiadu: przysuwa sobie krzesełko do blatu, bierze nóż i czeka na deseczkę i warzywa.

Bardzo kocha też swojego pieska i nawet zaczął rozumieć i pamiętać, że Mimi (imię nadane przez dziecko, my nazywaliśmy psa Elvis) ma swoje potrzeby, co więcej chce z nim wychodzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

podziel się swoją opinią:)

Będzie mi bardzo miło:)