wtorek, 30 czerwca 2015

Małe szczęścia, czyli słodkie podsumowanie ciężkiego dnia

Dzisiejszy dzień dał mi w kość. Będąc w ciąży doceniam każdy chłodniejszy dzień, a dziś było ciepło...

Mały ma katar i przez to jest bardzo marudny, już poranek był płaczliwy a z upływem dnia wcale nie było lepiej. Już propozycja wyjścia na dwór była mało entuzjastycznie przyjęta, część dzieci wyjechała i brak mu kompanów do zabawy. Kiedy przechodziliśmy koło przedszkola ( a tych jest u nas dostatek) była awantura, że Munio (tak siebie nazywa) chce do kola (*przedszkola), a próby tłumaczenia na niewiele się zdały, gdy słychać było radosną zabawę dzieci. I tak spacer, który miał trwać chwilę trwał 4 godziny... 4 godziny w pełnym słońcu dla ciężarnej ze spuchniętymi nogami to jest to! Drzemka też była podejrzanie krótka i tylko popołudniowe wyjście dało jakąś namiastkę matczynego spokoju...

Niemniej dobrze jest obserwować jak dziecko rośnie, zmienia się każdego dnia. Mały jest bardzo rozwinięty społecznie, lubi dzieci i w zasadzie dzieci lubią jego. Cudownie jest słyszeć perlisty śmiech dziecka, gdy tarza się w pluszakach.. Najbardziej lubię jednak moment usypiania, gdy wtula się we mnie lub trzyma za rękę.. KOCHAM BYĆ MAMĄ :)




środa, 24 czerwca 2015

Narodowy sport matek Polek.... rzecz o bieganiu

Jak już kiedyś wspominałam mieszkam w miejscowości, gdzie jest bardzo duży przyrost naturalny.
Osiedle, na którym mieszkam, składa się z trzech bloków, które to łącznie mają 105 mieszkań. Niby jest nieduże, ale dzieci u nas dostatek, patrząc tylko na rocznik mojego Małego jest ich 14 sztuk, nie wspomnę o innych równie licznych (tudzież płodnych) latach.

Jako że jestem w stanie odmiennym w tym roku odpuszczam sobie wakacyjny zryw w pędzie ku perfekcyjnej sylwetki. Może to i lepiej, że w tym roku tak bezstresowo, szczególnie, że nie wychodziło mi nigdy odchudzanie, obiecanki, że zmieniam nawyki i zaczynam ćwiczyć. Owszem, i ja zachłysnęłam się swego czasu Ewą Chodakowską, ale nadwyrężony kręgosłup skutecznie stłumił moje zamiary.

Od kilku lat widoczny jest trend zdrowego trybu życia i aktywności fizycznej. Bardzo mi się to podoba i jestem za, choć mi póki co jakoś tak z tym wszystkim nie po drodze. Owszem, czytam etykiety i staram się coś z nich zrozumieć, ale jeszcze bardzo daleko mi jest do świadomego i aktywnego konsumenta.

Na moim niedużym osiedlu zapanował ostatnio nowy trend. Nie jest modne ćwiczenie w domu, ba nawet chodzenie na siłownię czy na aerobik nie cieszy się taką popularnością jak bieganie. Niby fajnie, choć chyba samo bieganie nie jest tak ważne jak aplikacja, która ma nam pomagać, czyli Endomondo... Modne jest udostępnianie na fb, że "właśnie przebiegłam 3,81 km". Fajnie, że przebiegłaś, ale może czy bez zaktualizowania statusu wysiłek się nie liczy?

I tak się we mnie rodzi pytanie, czy ważne jest bieganie czy aktualizowanie?



piątek, 19 czerwca 2015

okulista... dentysta...

Ten miesiąc mija nam dosyć medycznie.

Ja biegam po dentystach, bo posypały mi się zęby.

Szymek z kolei ma czas kontroli.

I tak byliśmy już u dentysty: próchnica jest w zasadzie zahamowana. Piątki, które się wyrżnęły już po usunięciu są zdrowe, a na zębach dolnych jest tylko jedna nowa plamka, która została zalapisowana. Niestety dentysta zmartwił mnie w kwestii wyżynania się górnych ząbków. Szymek nie ma jedynek i dwójek na górze (jak to było tu), usłyszałam że może być tak że w związku z tym stałe pojawią się wcześniej, niemniej p. doktor stwierdził, że niewykluczone, że będzie inaczej, bo dziąsła zmieniają swoją strukturę w przypadku braku zębów- są twardsze i bardziej zwłókniałe i nowym zębom może być trudniej się przebić. Zobaczymy jak będzie.

Kontrola u okulisty z kolei nie poprawiła mojego humoru. Otóż wada wzroku mojego brzdąca nie zmieniła się, nadal jest to w okolicach +6 dioprii. Co więcej najpewniej nie zrezygnujemy z okularów do końca życia. Podpytałam się też jak to jest z wadami u rodzeństwa. Otóż, jest zwiększone prawdopodobieństwo i w związku z tym dobrze byłoby się pojawić na pierwszej wizycie u okulisty już ok 4 miesiąca życia.

Teraz jeszcze musimy się zapisać do laryngologa, żeby zobaczyć co się dzieje z trzecim migdałkiem u Szymka....

28 tygodni kontra 31 miesięcy

Oj, jak ten czas pędzi. Niedawno zobaczyłam dwie kreski na teście, a tymczasem minął już 27 tydzień,

Z ulgą przyjmuję ochłodzenie i póki co nie tęsknię za upałem.

Dni mijają nam powoli, aczkolwiek bardzo dynamicznie.
Szymek skończył wczoraj 31 miesięcy. Nasze rozmowy są już coraz bardziej rozwinięte, Mały mówi dużo i chętnie komentując wszystko i wszystkich. Biedny czasem nawet nie ma jak zjeść, bo tyle rzeczy chce opowiedzieć.

Mój syn pomału zyskuje przyjaciela, jest nim pół roku młodszy Leon. Chłopcy lubią razem spędzać czas i "rozmawiają" w swoim języku. Dobrze, że Leon mieszka w tej samej klatce, dzięki temu powroty z dworu są łatwiejsze.

Podsumowując umiejętności Szymka:

  • komunikowanie swoich potrzeb fizjologicznych, nazywanie ich i reagowanie, póki co śpimy jeszcze w pieluszce ale za dnia jest bardzo samodzielny
  • budowa zdań złożonych, obserwacja i naśladowanie starszych dzieci
  • komunikowanie potrzeb żywieniowych i zachcianek
  • taniec jako ulubiona zabawa
  • ulubiona bajka: Peppa

czwartek, 11 czerwca 2015

Pierwsza kontra druga ciąża

Ciąża to nie choroba... Racja! To stan odmienny, który ma wiele różnych stron.
Przeszłam pierwszą, a druga przekracza właśnie 27 tydzień. Jest inaczej niż było, ale to nie znaczy, że można to ocenić w kategoriach lepiej/ gorzej.

Pierwsza ciąża to zestaw niekończących się niespodzianek
Ja nie twierdzę, że teraz już wszystko wiem i nic nie jest w stanie wywołać mojego zdziwienia. Jak nosiłam pod serduchem Szymka sprawdzałam w Internecie co się dzieje w każdym tygodniu. Przeżywałam każdą wizytę u ginekologa, każde usg i każdą zmianę w ciele. Teraz też jest we mnie mnóstwo emocji, ale są one poniekąd bardziej stonowane.

Pierwsza ciąża bardziej zbliża
Tego mi chyba teraz najbardziej brakuje, zainteresowania ze strony męża moim odmiennym stanem. On to tłumaczy tym, że wcześniej tzn. przy pierwszej chodził jak na szpilkach, a teraz jest już spokojniejszy. Mi za to brakuje tego przejęcia, głaskania po brzuchu i czekania razem ze mną na najmniejszy sygnał ze strony dziecka... Ale jeszcze do rozwiązania jest nieco czasu i może to się jakoś poskłada.

stałość...

Bez zawahania do stałych dolegliwości/ przyjemności:

  • zapachy: teraz mogę dorabiać jako pies policyjny, czuję więcej i nie zawsze tyle ile bym chciała
  • opuchlizna: mam wielkie stopy i dłonie, a doświadczenia pierwszej ciąży pokazują, że to dopiero początek przygody
  • tańczące dziecko w brzuchu: jeśli ja sądziłam, że Szymek w brzuchu był aktywny, to nie wiedziałam co mówię, Mała kopie o każdej porze dnia czy też nocy, mam wrażenie jakby cały czas była w ruchu i ćwiczyła zumbę
Wyświetlanie 20150611_190607.jpg

wtorek, 9 czerwca 2015

Puk, puk..

Mniej nas ostatnio na blogu, ale życie toczy się swoim rytmem...

Całe słoneczne dni spędzamy na dworze, a wieczory służą do wytchnienia i łapania sił na następny dzień.

Szymek wspaniale się rozwija, bardzo dużo mówi i jeszcze więcej rozumie. Generalnie cały czas ma dobry humor, choć zdarzają mu się sytuacje, w których czuć bunt dwulatka... Bardzo fajnie też tłumaczy sobie moją ciążę: wie, że w brzuszku mieszka dzidziuś i nie wolno po nim skakać (oj ciężkie i długie to były tłumaczenia), co więcej wie, że dzidziuś kopie:)

Nie dalej jak 4 dni temu zdarzyła się sytuacja, która mnie rozczuliła. Mały ma zwyczaj przytulać się do brzuszka, tak też uczynił po popołudniowej drzemce, udałam wówczas, że dzidzi go kopie i wtedy mój mały facet pocałował brzuszek:)

Pozdrawiamy:)


wtorek, 2 czerwca 2015

Ojej...

Nie mam energii i weny na nic.... Czuję się coraz cięższa i bardziej obolała. Dokuczają mi bardzo żylaki, do tego stopnia, że dłuższe spacery odpadają a i wolę siedzieć niż stać.

Ale za to Mały rozwija się ekspresowo. Jest rezolutny i wygadany. Widzę, jak wiele znaczy dla niego samodzielność, to, gdy mu się coś udaje zrobić "ja-siam". Przy tym wszystkim lubi mi "pomagać", choć czasem to bardziej przeszkadza, ale wiem, że to kolejny etap przez który musimy razem przejść... Najbardziej lubi czynności kuchenne, czyli krojenie warzyw do obiadu: przysuwa sobie krzesełko do blatu, bierze nóż i czeka na deseczkę i warzywa.

Bardzo kocha też swojego pieska i nawet zaczął rozumieć i pamiętać, że Mimi (imię nadane przez dziecko, my nazywaliśmy psa Elvis) ma swoje potrzeby, co więcej chce z nim wychodzić.