Pisałam niegdyś o różnicach naszych charakterów tu. Niestety wraz z rosnącym stażem niewiele się zmienia. I chyba jest gorzej... Bo ja swoje argumenty, On swoje a kompromisu jak nie było tak nie ma... Męczy mnie to coraz bardziej, a znów nie chcę do końca ustąpić, bo nie czuję się wyłącznie winna takiego stanu rzeczy.
Odnoszę wrażenie, że im więcej robię, tym mniej jest to zauważone... A dodatkowo, że nie jestem wystarczająco dobra dla tak wspaniałego mężczyzny za jakiego uważa się mój mąż... Dziś nawet mu to powiedziałam, ale nawet nie zaprzeczył. Zamiast tego wściekał się, że wczoraj niedokładnie poodkurzałam...
Boli mnie to, szczególnie, że przez wiele lat oglądałam codzienność mojej mamy, a moja zmierza w tym samym kierunku.
I co z tego, że rozmawiamy... Ja mówię, on mówi...
Dziś po raz kolejny usłyszałam, że od dziś ma wszystko w nosie i nie będzie sprzątał... czyli będzie siedział i pachniał.... a ja? Ja jestem na zwolnieniu i mogę robić wszystko, ba, mam robić wszytko, bo jestem kobietą...
źródło |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
podziel się swoją opinią:)
Będzie mi bardzo miło:)