piątek, 24 kwietnia 2015

Rewelacje....

Jakoś tak ostatnio nie mogę się zebrać, żeby napisać coś względnie konstruktywnego.
Czuję się wypalona i zmęczona. Dodatkowo oboje tj. ja i syn miewamy ostatnio rewelacje żołądkowe, które skutecznie nas wyłączają z normalnego funkcjonowania.

Bardzo mnie niepokoi ostatnio zachowanie mojego dziecka, gdyż ma bardzo duży problem z emocjami. Ja wiem, że to naturalne i rozwojowe, ale ta jego zmienność mnie zadziwia. Miałam też nadzieję, że bunt mamy za sobą, a tymczasem jest chyba gorzej niż na początku. Gorzej z mojej perspektywy, bo ja od Niego już więcej wymagam, mam wrażenie, że więcej rozumie i nie jestem w stanie przymknąć oka na Jego chimery.

Przykład z wczoraj: jesteśmy na placu, bawią się dzieci,a wśród nich mój syn w piaskownicy. I tak by się bawił pewnie przez najbliższe dwie godziny, gdyby inne dziecko nie podeszło do huśtawki i nie zaczęło się bujać... No to Szymek w  ryk, bo On też chce. I nieważne, że jest obok druga wolna, bo on chce na tej na której bawi się chłopiec. Mały wysunął najcięższe argumenty: krzyk, płacz, podskoki i bicie... A ja stoję i mi wstyd. Nie pomaga rozmowa, delikatne tłumaczenie... Nic, mur, ściana, mogiła... Uspokoił się dopiero, gdy chłopiec zszedł z huśtawki i on mógł na niej usiąść...

Ehhh...

sobota, 18 kwietnia 2015

Leniwe weekend'owanie

Odpoczywamy sobie.. Nic nam się nie chce i całą trójka wpadliśmy w małą apatię,

Najmniejsza istotka, ta w brzuszku, za to się uaktywniła i żwawo daje znać o sobie, jej ruchy są wyczuwalne pod ręką:)

Znamy już płeć i podobno ma być dziewczynka:) Ale i tak najważniejsze, żeby była zdrowa:)

Udało mi się Szymka namówić na fryzjera, było co prawda nieco krzyku, ale obecne wersja mojego synka bardzo mi się podoba (choć każda wersja jest tak samo kochana)... Przy okazji i ja skusiłam się na cięcie, choć miałam zapuszczać... Niemniej jest wygodniej i podobno ładniej, choć ja sama jeszcze nie jestem tego taka pewna:)

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

mamy już 29 miesięcy

O rany, jak ten czas pędzi... Dni mijają jak szalone, łączą się ze sobą zlewając w jedno...

Mały wydaje mi się zmieniać każdego dnia, nie ma doby, żeby mnie czymś nie zaskoczył...

Szymek jest bardzo świadomy swojego ja, jesteśmy na etapie "ja siam". Zatem On siam się rozbierze do kąpieli, On siam wejdzie na najwyższą drabinkę na placu, On siam będzie jadł zupkę... Cieszy mnie jego rozwój, ale i z taką nostalgią na tego mojego małego mężczyznę... Nie znaczy to jednak, że faza na mnie minęła. Jestem niezastąpionym obserwatorem tych wszystkich wyczynań i najlepiej żebym nie znikała mu z oczu nawet na chwilkę.

Byliśmy ostatnio na kontroli dentystycznej. Było głośno, płaczliwie i przerażająco z punktu widzenia Małego. Niemniej jest dobrze, piątki są bez ubytków, a lapis zatrzymał próchnicę. Skończyło się na pomalowaniu, mam nadzieję, że takie "kosmetyczne" zabiegi pozwolą mu się nieco oswoić z dentystą.

Ulubionym sposobem spędzania czasu jest zabawa koparką, Dostał od dziadków taki jeździk z łopatą i szaleje w domu i na dworze...

Jak nasza komunikacja? Ma się teoretycznie coraz lepiej, a w praktyce to już różnie wychodzi. Mały mówi dużo i bardzo nieskładnie (w sumie jak dziecko). Zauważam już niestety to, że sepleni (wychodzi brak ząbków na górze). Ale z każdym dniem jest coraz lepiej, zatem niebawem będziemy już toczyć bardzo intelektualne rozmowy:)

Wyświetlanie 20150408_121528.jpg
A to ukochana aktualnie koparka :)

środa, 8 kwietnia 2015

Podobno przyjaźń nie umiera... Na pewno?

Od kiedy sięgam pamięcią Ona w niej jest.

Jako dzieci bawiłyśmy się razem, bo nasi rodzice się widywali towarzysko. Jesteśmy z tego samego rocznika, mieszkałyśmy oddalone od siebie o dom.

W szkole pojawiła się rywalizacja. Ja lubiłam się uczyć, nie byłam zbyt lubiana, na wszystko musiałam ciężko pracować... Jej wszystko przychodziło jakby łatwiej, miała dobre wyniki w nauce, w sporcie i z każdym się dogadywała...

Po latach ta rywalizacja zmieniła się w przyjaźń, którą umacniało to, co powinno ją zniszczyć.

I nie wiem jak to się stało, ale mam poczucie, że jej już nie ma... Po 15 latach ta nić, która nas łączyła jakby się przetarła.

Ja już nie miałam siły za wszelką cenę walczyć o tę relację, a Ona chyba nie miała już  chęci ją ciągnąć.. Nie wiem...

Po prawie 5 miesiącach spotkałyśmy się w święta, nie zdarzała nam się wcześniej taka przerwa. Niby wszystko było poprawnie, ale już nie tak... Zastanawiam się, czy jest jeszcze szansa, żeby tę relację naprawić, uzdrowić. W zasadzie mam problem, bo nie wiem skąd to się wzięło, gdzie był ten moment zapalny, który to zmienił.

Czuję się pusta bez niej, Tak po prostu.

źródło:http://facebog.deon.pl/czy-cenisz-przyjazn/

czwartek, 2 kwietnia 2015

kłótnie małżeńskie...

Jestem na tyle wzburzona i zawiedziona poziomem konwersacji pomiędzy mną a moim eM, że aż muszę się wypisać.

Pisałam niegdyś o różnicach naszych charakterów tu. Niestety wraz z rosnącym stażem niewiele się zmienia. I chyba jest gorzej... Bo ja swoje argumenty, On swoje a kompromisu jak nie było tak nie ma... Męczy mnie to coraz bardziej, a znów nie chcę do końca ustąpić, bo nie czuję się wyłącznie winna takiego stanu rzeczy.

Odnoszę wrażenie, że im więcej robię, tym mniej jest to zauważone... A dodatkowo, że nie jestem wystarczająco dobra dla tak wspaniałego mężczyzny za jakiego uważa się mój mąż... Dziś nawet mu to powiedziałam, ale nawet nie zaprzeczył. Zamiast tego wściekał się, że wczoraj niedokładnie poodkurzałam...

Boli mnie to, szczególnie, że przez wiele lat oglądałam codzienność mojej mamy, a moja zmierza w tym samym kierunku.

I co z tego, że rozmawiamy... Ja mówię, on mówi...

Dziś po raz kolejny usłyszałam, że od dziś ma wszystko w nosie i nie będzie sprzątał... czyli będzie siedział i pachniał.... a ja? Ja jestem na zwolnieniu i mogę robić wszystko, ba, mam robić wszytko, bo jestem kobietą...

źródło