Pisałam Wam już o ogromie dzieci, które mieszkają w mojej miejscowości. Na pomoc tym, które nie znalazły swojego miejsca w przedszkolu wyszło miasto otwierając dwa nowe. I tu, ku mojemu zaskoczeniu, dostał się Szymek.
Jak już się dostał to przyznam szczerze, że odetchnęłam z ulgą. Wszak lada moment rodzę, będę miała dzięki temu czas, żeby dojść do siebie... Niezaprzeczalną korzyścią wynikającą z chodzenia dziecka do przedszkola jest fakt rozwoju, a i jesienią mały spędzałby pół dnia w przedszkolu, dzięki czemu nie będzie się tak nudził, gdy pogoda będzie nieciekawa.
Pełna nadziei wybrałam się na spotkanie adaptacyjne. Przedszkole nowe, fajne zabawki, kolorowe. Nawet pani przedszkolanka w sumie mi odpowiadała.
Następnego dnia Szymek miał zostać sam w przedszkolu. Specjalnie już od dłuższego czasu o tym rozmawialiśmy, razem kupowaliśmy rzeczy, oglądaliśmy bajki, gdzie bohaterowie chodzą do przedszkola... Mały bardzo chętnie wyszedł z domu z Tatą mówiąc radosne "pa"... Niestety w przedszkolu dopadł go smutek, a raczej ryk wielki. Panie nie były go w stanie uspokoić, a że mój Mąż był na miejscu zabrał go po dwóch godzinach płaczu....
Po powrocie Mały wypłakał mi się, ale ja niezrażona dopytywałam się co robił, jak było fajnie i dlaczego. Udało nam się ustalić, że następnego dnia też pójdzie, a mama go po wszystkim odbierze.
Następnego poranka poszedł. Płacz dopadł go, jak tylko przekroczył drzwi przedszkola. Później od Taty przejęła go pani przedszkolanka, której podobno udało się nawet go nieco uspokoić. Po 3 godzinach przyjechaliśmy po niego, gdzie przywitał nas płacz....
Wszędzie słychać, że tak jest, że dziecko źle reaguje na początku, ale później już jest tylko lepiej. I tak przeszłam się z dzieckiem po przedszkolu, chciałam, żeby mi pokazał swoje ulubione zabawki, gdzie jest jego szafka. Miałam nadzieję, że te czynności pomogą mu przemóc się.
Ale następnego dnia dziecko, jak tylko usłyszało, że ma iść do przedszkola wybuchło płaczem. Szymek złapał się mnie kurczowo i prosił, że on nie chce... Nie chciał nawet wyjść z łóżka... Stwierdziliśmy z eM, że nie ma co go tak ciągnąć na siłę, porozmawiamy i może jutro będzie lepiej... Ale niestety następnego dnia było to samo...
Dodatkowo Mały zaczął źle sypiać, budzić się z krzykiem a za dnia jest płaczliwy...
W związku z tym na ten moment zaprzestaliśmy usilnych prób. Rozmawiamy co rano, ale nic na siłę....
Póki co próbuję wyprowadzić Małego na prostą po tych przeżyciach.. Jak mu dziś zakładałam podobne buciki, jak te przedszkolne, od razu miał łezki w oczach i tylko powiedział "Ja nie chcę do przedszkola"... Dla niego chyba jest po prostu za wcześnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
podziel się swoją opinią:)
Będzie mi bardzo miło:)