czwartek, 27 sierpnia 2015

oczekiwanie na narodziny kontra faza "mama"

Znacie te pytanie natury "Kiedy rodzisz?" Ja już je słyszę z każdej strony i mam ich dosyć.

Jeszcze chodzę z  brzuszkiem, choć zaczynamy 38 tydzień i jest to czas, w którym na świat przyszedł Szymek. Skurcze przepowiadające mam już od prawie dwóch tygodni i jestem tym wszystkim już nieco (?) zmęczona. Ściągnęłam już do siebie mamę, aby mi pomogła, ale Ona chce mi pomagać we wszystkim, a ja chciałabym pewne czynności wykonywać sama...

Tym bardziej, że Szymek ma znów na mnie fazę, chyba czuje, że niebawem będzie miał konkurencję. Tak naprawdę nie mogę spokojnie nawet wyjść do toalety, mam być zawsze w zasięgu wzroku i słuchu... Babcia niby chce pomóc, ale to spotyka się z wielkim protestem ze strony Małoletniego...

A od poniedziałku będę mamą przedszkolaka... I nie wiem jak to będzie, boję się strasznie...

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

W czasie upałów dzieci się nudzą...

Ostatnie upały skutecznie dają się mi we znaki. Nie mam ochoty nigdzie się ruszać, a i preferuję bardziej statyczne formy "aktywności".

Upały męczą nie tylko mnie, ale również moje dziecko. Mieszkamy w bloku na czwartym piętrze, przez cały dzień słońce wpada przez okno balkonowe ogrzewając wnętrze i powietrze. Wokół naszego bloku jest niewiele drzew i dlatego też jest niewiele cienia. Z tego powodu wychodzimy rano (o ile nie jest już za gorąco) i późnym popołudniem...

A dziecko w upał to marudne stworzenie. Z pewnością sytuacji nie poprawia wytrącenie z domowych rytuałów, które są bardzo ważne w procesie wychowywania.... Dlatego też staram się zająć jego uwagę głównie zabawami plastycznymi (ciastolina jest naszym numerem 1) i fantazjowaniem, tu z kolei kołderka króluje jako dźwig albo domek, albo brama...


I tak się nie mogę doczekać kiedy upały się skończą....

czwartek, 6 sierpnia 2015

Aaa.... gotuję się...

Melduję, że żyję. Marnie, ale żyję.

Pogoda skutecznie odbiera mi chęci do jakiejkolwiek aktywności, ale Syn skutecznie zajmuje mój czas i energię. Czuję się spuchnięta i jakoś tak duża, ale cóż się dziwić- wkraczamy w 35 tydzień.

Dopada mnie też mały- wielki strach przed nieznanym. Niby Szymek nie jest jeszcze taki duży, ale tym razem ma być z nami dziewczynka i co by tu dużo nie pisać, to po prostu zapomniałam jak to jest z maluszkiem...

Póki co przeorganizowujemy przestrzeń, zmieniamy meble, rozkład i planujemy, tzn. ja planuję, bo mój Mąż to zodiakalna ryba, a im jakoś tak nie po drodze z planowaniem ( a przynajmniej tak sobie tłumaczę). To też dodatkowo zabiera moją energię...

Pociesza mnie nieco fakt, że za rok o tej porze będę podwójną mamą rozgarniętego trzy-i-pół- latka i gaworzącej 10-miesięcznej panny... Tylko jak ja ten rok przeżyję?

przybij "piątkę" z Szymkiem :)