Budzę się w poniedziałek rano z jedną myślą... Znów poniedziałek..
Wstaję, szykuję się do pracy, wychodzę, gdy jeszcze dzieci śpią...
Wracam po południu, bawię się z dzieciakami dziwiąc się na każdym kroku jak to się dzieje, że one już takie duże, takie mądre.. O ile nie jestem zmęczona śmieję się i cieszę z każdej chwili...
Nadchodzi wieczór... Noc.. ranek.. i tak przez 5 dni...
Pod koniec tygodnia jestem Zmęczona, ba, nawet nie zmęczona, ale styrana... W czwartek nachodzi mnie refleksja, że dzieci w szkole widzę mnie więcej czasu niż te moje, domowe.. Na te szkolne nie mam prawa się denerwować, krzyknąć, złościć.. Za każdym razem powinnam wziąć głęboki wdech i iść dalej... W domu emocje puszczają... I wtedy te moje cierpią na tym, że te inne tak wpływają na mój układ nerwowy...
I tak mijają kolejne dni, tygodnie, ba.. już 1,5 miesiąca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
podziel się swoją opinią:)
Będzie mi bardzo miło:)