Oczywiście mam swoje ulubione sklepy, na ich czele króluje h&m, który cenię sobie za jakość i wygodę. Naturalnie, jak wszędzie znajdą się buble, ale tu pomaga po prostu czytanie metek.
Metki.. Och to temat rzeka. Pierwsza myśl- koniecznie 100 % bawełna... Doświadczenie moich dzieci nauczyło mnie, że 5% dodatku wiskozy nie jest złe, a nawet wskazane, bo dzięki emu ubranka zachowują swój kształt nawet po wielu praniach:)
W tym roku ze względu na małą nie rzuciłam się na sklepy stacjonarnie. W przypływie luźniejszej chwili wybrałam się do Zary i zakupiłam bluzy dla Szymka. Z kolei do mojego ukochanego H&M wybrałam się internetowo:) Skąd taka fantazja? Otóż mam zaufanie do tych produktów (och to już pisałam :) )
Ale nie pisałam jednego. A mianowicie: uwielbiam zakupy dla mojej córeczki. Zakupy dla chłopca mają swój urok, ale dla dziewczynki to dla mnie zupełny odlot.
Dobrze jest w tym wszystkim pamiętać czasem też o sobie (ja np wymieniłam sobie bieliznę.. ot, praktycznie i z dbałością o upodobania męża...)
A jakie mam wyprzedażowe rady?
Jedną.
Nie kupujcie na zapas ubrań dla dzieci (chyba, że jest to niewielki zapas)
źródło: tech.wp.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
podziel się swoją opinią:)
Będzie mi bardzo miło:)