środa, 27 stycznia 2016

siła spokoju...

Mój plan na najbliższe dni- przetrwać.
Przetrwać wszystko i wszystkich tak, aby nie było strat w ludziach... A przede wszystkich w dzieciach, tych w wieku przedszkolnym.

Szymek od kilku dni przechodzi sam siebie- jest bardzo żywiołowy, energiczny i destrukcyjny. Niestety spotkało to moją gorszą formę, bo ja z olei jestem zniechęcona, zmęczona i ogólnie na "nie".
Zderzenie dwóch tak odmiennych stanów osobowości nie ułatwia codzienności, bo czyni ją ciężkawą dość.

Dlatego próbuję ogarnąć wszystko Siłą spokoju.
Bo przecież bycie mamą żywego sreberka jest fajne dość... prawda?

torba z tesco jest bardzo pojemna... co zostało należycie przetestowane

piątek, 15 stycznia 2016

mama na wyprzedaży

Uwielbiam wyprzedaże:) lubię przechadzać się po sklepach mając ochotę na wyłowienie jakiejś perełki. Jeszcze do niedawna byłą to okazja na wzbogacenie swojej szafy, ale od kiedy jestem mamą to poluję raczej na odzież dziecięcą.

Oczywiście mam swoje ulubione sklepy, na ich czele króluje h&m, który cenię sobie za jakość i wygodę. Naturalnie, jak wszędzie znajdą się buble, ale tu pomaga po prostu czytanie metek.

Metki.. Och to temat rzeka. Pierwsza myśl- koniecznie 100 % bawełna... Doświadczenie moich dzieci nauczyło mnie, że 5% dodatku wiskozy nie jest złe, a nawet wskazane, bo dzięki emu ubranka zachowują swój kształt nawet po wielu praniach:)

W tym roku ze względu na małą nie rzuciłam się na sklepy stacjonarnie. W przypływie luźniejszej chwili wybrałam się do Zary i zakupiłam bluzy dla Szymka. Z kolei do mojego ukochanego H&M wybrałam się internetowo:) Skąd taka fantazja? Otóż mam zaufanie do tych produktów (och to już pisałam :) )

Ale nie pisałam jednego. A mianowicie: uwielbiam zakupy dla mojej córeczki. Zakupy dla chłopca mają swój urok, ale dla dziewczynki to dla mnie zupełny odlot.

Dobrze jest w tym wszystkim pamiętać czasem też o sobie (ja np wymieniłam sobie bieliznę.. ot, praktycznie i z dbałością o upodobania męża...)

A jakie mam wyprzedażowe rady?
Jedną.
Nie kupujcie na zapas ubrań dla dzieci (chyba, że jest to niewielki zapas)

źródło: tech.wp.pl

niedziela, 10 stycznia 2016

emocje dzieci... w głowie się nie mieści

Oj, trudny mamy początek roku. Szymek co prawda wyszedł już z ospy (pozostały mu ranki do zagojenia), ale Zuza załapała wirusowe zapalenie oskrzeli, które podobno jest częste u maluchów...

Ale ja dziś nie o tym, ale o emocjach.
Oglądaliście może film "w głowie się nie mieści"? Ja obejrzałam niedawno i polecam każdemu.
Niby jest to kreskówka, ale taka wybitnie dla dorosłych. Dzieci co prawda też się będą fajnie bawić, ale treści podprogowych dla tych starszych jest tam bardzo dużo.

Temat emocji jest mi aktualnie szczególnie bliski głównie poprzez emocje Szymka.
Mój syn jest przepełniony emocjami, i to tak skrajnymi, że są dni, kiedy za nimi nie nadążam.
Cały czas jest on zazdrosny o Zuzę, potrafi mi robić karczemne awantury o to, że ją mam  nakarmić, by po chwili się śmiać i cieszyć. Nie wiem jak sobie z tym poradzić, nie działają rozmowy, ani prośby ani groźby.Paradoksalnie najbardziej w takich chwilach bolą mnie jego wykrzyczane przez łzy "nie chcę mamy", Szymek wtedy krzyczy, tupie i płacze... A kiedy ja wtedy próbuję go przytulić, aby wyciszyć te emocje, zaczyna mnie bić. Po każdym takim ataku jest u niego jednak moment zastanowienia i najczęściej przychodzi i przeprasza.

Czytałam już bardzo dużo na ten temat. Zapewne rozumów nie pozjadałam, ale generalnie wszystkie publikacje mówią to samo, nauka emocji jest dla dziecka bardzo trudna. Ale ta nauka jest trudna również dla nas, rodziców.

W teorii wiem jak to powinno wyglądać: troskliwa matka powinna w ciszy, spokoju i maksymalnym wyciszeniu własnych emocji pochylić się nad przeżyciami dziecka. Brzmi banalnie i czasem uda mi się rzeczywiście to wszystko zastosować. Dlaczego czasami? Bo o ile pierwsza, druga i kolejna awantura jest dla mnie do przetłumaczenia (sobie, bo dziecku jest ciężko) o tyle gdy jest to piąta awantura tego samego dnia, to ja wymiękam. Moje emocje też nie dają rady, bo ileż można mówić to samo? Szczególnie, gdy mam świadomość, jak wiele rzeczy jest przez to moje ukochane dziecko wymuszane.
Tłumaczę sobie, że muszę dać szanse mojemu dziecku na wschłuchanie się we własne "ja", ale jak mam to fizycznie zrobić, gdy ja własnego "ja" wtedy nie słyszę?